Sunday, October 12, 2014

Książe i Żebrak - 1983

Operetka Wrocławska
Dyrektor i Kierownik artystyczny - Leon Langer
V-ce Dyrektor - Zdzisław Ziółkowski

Edward Pałłasz Książe i Żebrak ( The Prince and the Pauper) 
wg. Marka Twaina
Reżyseria - Henryka Komorowska
Scenografia opracowana do inscenizacji Z. Koczanowicza 
w Teatrze na Targówku (W-wa 1975) Ali i Marek Bunsch
Współpraca reżyserska - Daniel Kustosik
Kierownictwo muzyczne - Bogusława Orzechowska
Choreografia - Kaudiusz Głąbczyński
Asystent Choreografa - Stefania Kołodziejczyk
Kierownik Chóru - Piotr Ferensowicz
Kierownik Baletu - Krystyna Dąbrowska - Mróz
Pedagog do spraw ruchu scenicznego - Alicja Szeska

              Premiera - PAŹDZIERNIK 1983

                                 O B S A D A

Książę Edward                   Marianna Dzis
Tomek Kanty                     Janina Garbińska - Budzińska
Król Henryk VIII               Leon Langer, Stanisław Stelmaszek
Sędzia                                  Leon Langer, Stanisław Stelmaszek
Ojciec Kanty                       Zdzisław Skorek
Lord Hertford                     Henryk Teichert
Arcybiskup                          Marian Ogorzelec, Ryszard Klaniecki
Hendon                                Daniel Kustosik, Krzysztof Tysnarzewski
Lord Seymour                     Tadeusz Gudzio
Lord St. John                      Jerzy Chlebowski, Juliusz Wickiewicz
Dowódca warty                   Jerzy Krobicki
Jack                                     Zbigniew Sass, Wojciech Ziembolewski
Kuternoga                           Zbigniew Gocman
Hugo                                    Krzysztof Pajączkowski
Harap                                   Witold Grochowski, Janusz Telejko
Dowódca więzienia              Witold Grochowski, Janusz Telejko
Ojciec Andrzej                     Jerzy Chlebowski, Juliusz Wickiewicz
Oberżysta                             Zbigniew Sass, Wojciech Ziembolewski
Paź I                                     Ewa Żurakowska
Paź II                                    Mirosława Kurpisińska, Maria Tomczyk
Matka                                  Anna Dębska - Molenda, Maria Cielewicz - Gisicz
Księżniczka Elżbieta            Justyna Biernacka, Felicja Warszawska
Kobieta z prosiakiem           Ewa Kamberska
Kobieta II                             Jadwiga Znajdowska

Dyrygenci: Maria Oraczewska Skorek, Bogusława Orzechowska

Solisci baletu: Marta Bielińska, Stefania Kołodziejczyk, Danuta Krasuska, Barbara Krobicka, 
Elżbieta Wojciechowska, Sławomir Ćwikliński, Kazimierz Kessler, Julian Żychowicz
............................................................
Najwięcej zadzięczam Pani Dyrektor - Marii Januszkiewicz - Nowickiej.
Tą drogą przesyłam jej specjalne podziękowania. 
Była mi nauczycielką, autorytetem artystycznym, drogowskazem, inspiracją. 
Drugą matką.
Maria Januszkiewicz - Nowicka, aktorka - reżyser. 
Wspaniały, wielki człowiek. DZIĘKUJĘ
........................................................... 

Kostiumeria - moja garderoba, Zofia Starzyk, (Zosia)
Moja najlepsza koleżanka - piękny sopran liryczny, 
Ania Dobrzańska - Mróz
Moja profesorka od vokalistyki, Teresa Krukowska
Scieżki aktorstwa studiowałam z aktorką, Anna Chmielewską

W tym czasie grałam też w operetkach: 
"Księżniczka Czardasza" E. Kalman 
"Kraina usmiechu" F. Lehar 
"Wiktoria i jej Huzar" P. Abraham 
"Mój Przyjaciel Bunbury" G. Natschiński 
"Cnotliwa Zuzanna" - J. Gilbert.
W balecie wystąpiłam w sztuce "Królewna Snieżka i Siedmiu Krasnoludków"
Natomiast w spektaklu napisanym i wyreżyserowanym przez Zbigniewa Rymarza
"Smiejmy się z Siebie, czyli Operetka Dzieciom", wystapiłam ponad 100 razy.
Dodatkowo w stanie wojennym spiewałam w wielu kosciołach Wrocławia i województwa,
w koncertach patriotycznych w reżyserii, Janusza Dariusza Telejko.

WROCŁAW - to najpiekniejsze miasto na drodze mojego życia, w którym spełniły się moje marzenia arystyczne, gdzie poznałam wspaniałych ludzi, oraz urodziłam córkę Marlenę Marię.
W moich poczynanich wspierał mnie mąż muzyk - Mieczysław Dzis


                                     30 lat minęło jak jeden dzień.. 
Listopad 8, 2013
                                                     

Saturday, August 30, 2014

Trudno żyć.....życiem

Współczesny człowiek doprowadza się do zguby często tym,
że nie umie odpoczywać, lub po prostu nie rozumie, że musi wypoczywać,
odprężać się, zająć się sobą, poznać samego siebie...
Ponieważ musiałby sporo w swym życiu zmienić, nie odważa się,
nawet na chwilę zastanowienia, bo wówczas musiałby uswiadomić sobie
swoją odpowiedzialnosć, która napawa go lękiem.
Codzienna gonitwa rodzi w nim przeswiadczenie, że żyje naprawdę
i skazuje się na życie, często instynktownie.
Przestaje być człowiekiem, żyje jak zwierzę.
Zdolnosć zatrzymania się w biegu, zastanowienia - jest dopiero pierwszym
krokiem, który może pozwoli mu uporządkować i doprowadzić
do wewnętrznego ładu
SAMEGO SIEBIE.
                                             Michel Quoist

Tuesday, July 15, 2014

Co naprawdę jemy...

     Smithfield, który w USA został ukarany największą w historii grzywną za wielokrotne naruszenia aktu czystosci wód, teraz nie mogąc już liczyć na zyski w Stanach Zjednoczonych, począł lokować swoje swińskie interesy w Brazylii, Meksyku, Kanadzie, Francji, Wielkiej Brytani, Chinach i w Polsce!
Ekspansja wielko-przemysłowa ferm Smithfielda w Polsce trwa już od kilkunastu lat,
a rozpoczęła się od województw wielkopolskiego i zachodniopomorskiego. Później przystąpiono do lokowania ich w woj. warmińsko - mazurskim. Pamiętam kiedys poruszałam ten temat w moich
audycjach. Dawne PGR- y zastapiono  fermami Smithfielda.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik pisał wtedy, jak bardzo zgubne dla okolicy i kraju może być wejscie w ten "swinski biznes", gdzie swinie są stłoczone w metalowych klatkach, zestresowane, karmione
antybiotykami i hormonami. Fermy Smithfielda produkuja ogromne ilosci gnojowicy, która tworzy laguny, zagrażające wodom powierzchniowym i podziemnych. Zapach od tych chlewni rozchodzi się na kilometry. Zaniepokojenie opinii publicznej wywołuje obecnosć hormonów w mięsie. Także większosć mięsa od krów i kurczaków, kupiona w sklepie pochodzi od zwierząt karmionych antybiotykami i hormonami wzrostu. Preparaty te stosuje sie w celu ochrony zwierząt przed chorobami gdy żyją w zagęszczeniu
i po to by szybciej rosły.
..................................
Bylam ciekawa jak produkuje sie na przyklad, szynkę w Chicago. Widząc jednak wodę w szynce
z Jewel i brak zapachu przypuszczam, że podobnie jak w Polsce, gdzie normy na wędliny stały się nieobowiazkowe od kiedy przystapilismy do Unii Europejskiej.
I tak do 100 kg mięsa z przyprawami można było dolać nie wiecej niż 15 l wody - teraz producenci dolewaja 50 albo i 100 l wody !!! W kupie trzyma sie to tylko dzięki chemii.
Zero mięsa w kiełbasie - jak donosi Gazeta pl. Mięso odkostnione mechanicznie - to masa kostno - tluszczowa. Po oddzieleniu mięsa ze zwierzęcia zostaje szkielet. Przeciska się go przez sita różnej wielkosci pod wysokim cisnieniem albo podgrzewa i miele. Do tego skórki  wieprzowe, tłuszcz i maski, czyli wszystko co zdejmuje sie z głowy swiniaka, (brrrrrr), plus przyprawy i związki chemiczne, które absorbują wodę......( robi mi sie niedobrze).
        Kiedys oglądałam program w telewizji gdzie była mowa o kiełbasie. Prawdziwa kiełbasa to taka, w której po kilku dniach po przekrojeniu, widzimy taki ciemniejszy krążek. Znaczy to, że jest to kiełbasa bez konserwantów. Ponadto kiełbasa ma pachnieć. Tymczasem wędliny, które kupujemy nie pachną,
a po kilku dniach są twarde i łykowate.
..........Eeeeech, gdzie te czasy kiedy "wyroby mięsne były z mięsa", swinki latały po chlewie szczęsliwe, kurki gdakały z rozkoszy i kokosiły się gdy miały zniesć jajko, a gąski piękne i białe szły z dziewczynką na pole, by poskubać trawę. Ludzie byli zdrowsi, smuklejsi i weselsi.
Lecz chyba cos się zmienia. Ludzie zaczynaja pytać, szukać dobrego mięsa i nie wkładać byle czego
do ust. Ktos powiedział, że człowiek jak byle co je - to byle co gada? ha ha ha.
Cos w tym jest. Zacznijmy więc stawiać na jakosc
i kupujmy prawdziwe mięso z prawdziwej swini

Thursday, June 26, 2014

Płytka duma...

Ameryka daje poczucie wartosci, swobodę wypowiedzi, wybór religii.
Uczy nas - emigrantów by nie osądzać innych, co my Polacy uwielbiamy robić.
Tutaj Bóg jest uniwersalny i dla wszystkich. Nikt nie powie, że tylko
Chrzescijaństwo, Katolicyzm, Buddyzm czy Islam.
Nie ma kłótni o Boga bo i po co..
Dzisiaj byłam w popularnym Jerry's Fruit & Garden w Niles.
Przeciskałam się między Hindusami, Arabkami w chustach,
Meksykanami i Bóg wie kim jeszcze.
(W tym sklepie, jak chyba w żadnym innym, jest zawsze tłoczno
bo wszystko jest swieże - nowe dostawy każdego dnia).
Stojąc z wózkiem pomiędzy tymi ludźmi nie słyszałam szemrania,
że ten czy tamten blokuje przejscie, po prostu wszyscy czekali cierpliwie.
     W naszych delikatesach zaraz by ktos burczał pod nosem.
W niedzielę pod wieczór wybrałam się z mężem do
Bazyliki pod wezwaniem Sw. Jacka w Chicago.
Na mszy prawie pusto, nie było nawet jednej czwartej koscioła.
Dawniej Jackowo tętniło polskim życiem, teraz wyludnione wygląda żałosnie.
Pozamykane polskie kluby, restauracje, biznesy. Nasza Polonia przesunęła się dalej,
na Belmont/Central - Belmont/Harlem, zostawiając miejsce meksykańskiej społecznosci
Wiele lat temu, na początku dwudziestego wieku, i po II wojnie,
słynne było Trójcowo - Milwaukee/Division/Augusta, ale wszyscy uciekali,
(czyt. posprzedawali domy), bo "Murzyni" napierali z południa ufff...
Teraz co niektórzy żałują bo dzielnica przeszła metamorfozę,
stała się znowu modna i piękna ale już nie polska, chociaż nosi nazwę
Chicago Polonia Triangle
Tak wiejemy bo wszystko nam przeszkadza. Brzydzimy się innoscią.
Czasami jeżdzę na Ukrainowo - Damen/Chicago - Milwaukee/Chicago.
Aż trudno uwierzyć, że Ukraińcy utrzymali swoją dzielnicę przez długie lata!
Niektóre domy teraz są tam warte milion dol i więcej.
( Ukraińcy po prostu nie sprzedawali domów Nie-Ukraińcom, co 
własciwie w Stanach jest nielegalne, ale oni robili to po cichu. 
Można im tylko pozazdroscić solidarnosci. Teraz może już tam kupić każdy.
Ale dzięki temu dzielnica otrzymała oficjalną nazwę Ukrainian Village).
Wartosć działek i domów wciąż rosnie bo jest blisko do Downtown.
Oczywiscie na każdym rogu spotkasz Ukraińca.
A najbardziej popularne miejsce wsród młodych Amerykanów
to okolice Wicker Park - North/Damen/Milwaukee, zwane Bucktown
Bardzo lubię tam być, isć na obiad, tym bardziej, że mieszka tam moja córka.
Także Rosjanie - przeważnie Żydzi, mają swoje miasteczko - Skokie na
północnych przedmiesciach. Teraz przesunęli się doWheeling i Buffalo Grove.
Są tam swietne szkoły - bo domy raczej drogie,
a jak domy drogie to wysokie podatki, a jak wysokie podatki
to dużo pieniędzy idzie na szkoły i koło się zamyka.
Swoje miejsca też mają Chińczycy - China Village, Hindusi - Indian Village.
Tylko jakos Polacy ciągle uciekają od siebie i od kolorowych...
Nie zawsze jest zgoda tam gdzie mieszka dwóch Polaków przez płot.
Nie umiemy ze sobą żyć, a już popierać się?!.Przez to w Amerykańskim rządzie tak mało
przedstawicieli z polskim rodowodem. A jesli nawet tacy gdzies tam się zdarzają to często nie
identyfikują się z Polską. Zastanawiam się skąd to się bierze.Czemu się tak nie lubimy?
Czemu tak segregujemy?

Myslę, że miał rację minister Radosław Sikorski mówiąc, że mamy płytką dumę i niską
samoocenę. Ja dodałabym, że mamy jeszcze za duuużo agresji

                           
         


Monday, June 9, 2014

Bezstresowe wychowanie...

_______________________
Od nieznanego internauty dostałam ten humor. 
Ilekroć go czytam nie moge przestać się smiać.
Pierwszego dnia szkoły, przed rozpoczęciem lekcji, nauczycielka przedstawia klasie nowego ucznia:
- To jest Nguyen Dong z Wietnamu. Od dzis będzie Waszym kolegą.
Zaczyna sie lekcja. Nauczycielka mówi: - Zobaczymy, ile pamiętacie z historii Polski.
Kto wypowiedział słowa: Mieczów ci u nas dostatek?
W klasie cisza jak makiem zasiał, tylko Nguyen podnosi rekę i mówi:
Władysław Jagiełło do posłów krzyżackich, przed bitwą pod Grunwaldem, lipiec 1410.
- No proszę, nie wstyd wam. Nguyen jest Wietnamczykiem, a historię Polski zna lepiej niż wy.
Czy chcecie uwowodnić, że - Polak przed szkodą i po szkodzie głupi?
No, jaki poeta to napisał?
Znowu wstaje Nguyen. - Jan Kochanowski w piesni o spustoszeniu Podola, 1586.
-  Nauczycielka z wyrzutem spogląda na uczniów. W klasie zapada cisza. Nagle słychać czyjs głosny szept:
Bierz d... w troki i uciekaj do swojego kraju.
- Kto to powiedział?! - krzyczy nauczycielka, na co Nguyen podnosi rękę i recytuje:
Józef Piłsudski do generała Michaiła Tuchaczewskiego, na przedpolach Warszawy, sierpień 1920.
W klasie robi się jeszcze ciszej. Słychać tylko, jak ktos mruczy pod nosem:
- Możesz mnie pocałować w d...
- Nauczycielka, coraz bardziej zdenerwowana: - Przesadziliscie. Kto tym razem?!
Znów wstaje Nguyen. - Andrzej Lepper do Anety Krawczyk, na IV krajowym zjeździe Samoobrony, Warszawa, styczeń 2004.
Tego już dla nauczycielki za wiele. Biedna kobieta opada na krzesło jęcząc, Boże daj mi siłę..
Wietnamczyk nie czekając na pytanie - Papież na widok pielgrzymki Radia Maryja. Plac Sw. Piotra w Rzymie, marzec 1994 r.
Nauczycielka mdleje. Klasa podnosi wrzask.
Po chwili drzwi się otwierają i wbiega wkurzony dyrektor:
- Co wy do diabła wyprawiacie?! Takiej bandy debili jeszcze w życiu nie widziałem!
Na co Nguyen: - Nicolas Sarkozy do polskiej delegacji, szczyt Unii Europejskiej w Brukseli, październik 2008 rok???
Ten żart adresuję do ludzi z poczuciem humoru, nikogo nie chcę tutaj obrazić. 
Faktem niezaprzeczalnym jest, że polskie szkolnictwo jest w bardzo złym stanie, w rekordowym tempie zamykane są szkoły. Czy tylko dlatego, że nie ma dzieci? Panuje totalny "luz blues"
"Takie będą Rzeczpospolite, jakie w niej młodzieży chowanie" - pisał w XVIII wieku jeden z wybitnych działaczy oswiatowych ks. Stanisław Staszic. Tymczasem w kraju, w dobie dostępu do książek i internetu, systematycznie spada poziom nauczania, o znajomosci historii nie ma co mówić, a zachowanie dzieci i młodzieży budzi zaniepokojenie.
(W amerykańskim szkolnictwie dzieje się podobnie).
Osobiscie uważam, że szkoła powinna uczyć i wychowywać. Minimalizacja wymagań od młodego człowieka i tzw. bezstresowe wychowanie, to gwózdź do trumny każdego systemu edukacujnego.
Aby koń był silny, należy go karmić, aby człowiek był silny należy go uczyć, 
(przysłowie buriackie).
A może bardziej pasowałoby nasze polskie: Czego Jas się nie nauczy - tego Jan nie będzie umiał.








Saturday, June 7, 2014

Nie mylmy zaburzeń...


   Transseksualizm nie ma nic wspólnego z tym, czy woli się sypiać z mężczyznami, czy z kobietami,
ma natomiast bardzo wiele z tożsamoscią. Transseksualisci są rajskimi ptakami, chcą prowadzić
normalne życie drugiej płci. Robią wszystko, by za pomocą hormonów i operacji, dopasować ciało
do własciwej w swoim odczuciu, płci. Niektórzy psychiatrzy natomiast, sami powinni się leczyć
ponieważ chcieliby wszystkich o "niepewnej" płci wysyłać na oddział zamknięty i szpikować pigułkami. Pewna 11 letnia dziewczynka, która urodziła się w ciele chłopca, po serii pytań lekarza,
poczuła się brudna i winna, że w ogóle ma taki problem, że w ogóle żyje. Widać, że lekarze nie są jeszcze wystarczająco przygotowani do rozmów z takimi dziećmi. Dawniej wszystko ukrywano.
Chłopak w ciele dziewczyny szedł do baletu lub na księdza, dziewczyna wdziewała habit zakonny.
(W czasie moich wizyt w zakonie w Chicago, gdzie odwiedzałam starszą zakonnicę, widziałam siostry
o obliczach aniołów, i te które miały kompletnie męski wygląd. Kiedys nawet się zdziwiłam, czemu ten mężczyzna siedzi na wózku inwalidzkim wsród zakonnic, dopiero przy bliższym poznaniu zauważyłam,
że to kobieta).
Taraz nastały czasy, że każdy chce być szczęsliwy. Ludzie potrafią walczyć o szczęscie,
nie wstydzą się mówić o swoich problemach. Niektórzy głosno wkraczają na pole transseksualizmu - otwarcie chcą zmiany płci. Oczywiscie dobry lekarz musi wiedzieć jak odróżnić przejsciowe zakłócenie tożsamosci płciowej, od prawdziwego transseksualizmu, (dotyczy to przeważnie dziewczynek molestowanych przez ojców). Własnie wtedy potrzebna jest psychoterapia, ale to nie ma nic 
wspólnego ze zboczeniem - słowem tak łatwo szafowanym wsród naszej społecznosci,
(tej polonijnej również). Niektóre matki, szczególnie te wszystkowiedzące i rygorystyczne, chciałyby
pewnie transseksualizm wybijać z głowy pasem, albo kierować dziecko na leczenie psychiatryczne -
co może tylko tylko pogłębić problem. Zauważyłam, że niektórzy ultraprawicowcy chcą zwrócić
opinie publiczną na osoby transseksualne mówiąc, że są one zboczone....
Zboczony to jest ktos taki jak arcybiskup Wesołowski, który odwiedzał na Dominikanie
domy publiczne dla nieletnich chłopców, kazał im się masturbować, płacił za wyuzdany seks....
Lecz prawicowe media o tym milczą (?).
Mylą zaburzenia PREFERENCJI seksualnych, (pedofilia, sadyzm, fetyszyzm) 
z zaburzeniami IDENTYFIKACJI płciowej, (transseksualizm).

Czy swiadomie w celu odwrócenia uwagi...(?)
Polecam stronę:  www.e-seksuolodzy.pl

Sunday, April 20, 2014

Pije Kuba do Jakuba


(Listopad 3, 2011)
Znani amerykańscy producenci szykują reality show o Polakach. Poszukują typowej polskiej rodziny. Przede wszystkim ma być wielopokoleniowa. Matka ma być tradycyjnie staromodną? niepracującą? żoną, dziadkowie ultrakatolikami "rzucającymi" katolickie modlitwy po polsku. Córka powinna się spotykać z kims nieodpowiednim a syn powinien mieć problemy z prawem i dużo starszą dziewczynę. Yuri Rutman - jeden z producentów mówi, że nie chodzi o przedstawienie nas w złym swietle.... Podobno już do programu zgłaszają sie chętni. Inne amerykańskie reality show, w których brali udział przedstawiciele okreslonych grup narodowosciowych,  /"Jersey Shore" - Włosi,  "Russian dolls" - Rosjanie/, wzburzyły opinię publiczną................
...............Emigrację  podzieliłabym na dwie grupy - starą i nową.
Stara to ludzie, ktorzy przyjechali tutaj dawno za chlebem, często z biednych wielodzietnych rodzin. Tylko nieliczni mieli jako takie wykształcenie. Pracowali ciężko od switu do nocy. W niedzielę obowiązkowo chodzili do koscioła. Z opowiesci wiem, że lata zarówno przedwojenne jak i powojenne w Ameryce były bardzo trudne dla Polaków. To tylko w Polsce istniała opinia, że w Ameryce dolary "leżą na ulicy" -  rzeczywistosć była inna. Natomiast nowa - dzisiejsza społecznosc Polonusów to emigracja bardziej intelektualna. To ludzie wykształceni w Polsce i mający abmicje aby ich dzieci tutaj zdobyły porządne wykształcenie. Ci ludzie pracują ciężko, często biorą po dwie prace aby tylko zbudować tu swoje gniazdo i pomóc dzieciom. Dla Amerykanow jest niezrozumiałe, że ta pani, która u nich sprząta ma dziecko lepiej wykształcone od ich dziecka. Ta kobieta, która opiekuje się dziadkiem podjeżdża drogim samochodem, czy ten chłopak który robi łazienki jest artystą z Polski. To dziwi niektórych Amerykanów, że jest tylu polskich lekarzy, nauczycieli - wykształconych na najlepszych amerykańskich uniwersytetach, adwokatów, biznesmenów itd. Powoli też pęcznieje swiat polskich artystów, dziennikarzy, polityków. Można wyliczać.... Wystarczy wziąć do ręki Informator Polonijny, wydawany przez Leszka Gila i zobaczyć ilu jest Polaków w Chicago.  Polaków, którzy pną się do góry bo wiedzą co znaczy życie w kraju bez perspektyw.... W polskch dzielnicach jest zawsze czysto. W polskich kosciołach jest tyle monumentalnego piękna i ducha modlitwy, że można się zachłysnąć ich swiętoscią.
.....To fakt, że może czasami nie reprezentujemy naszego kraju najlepiej, że pijemy dużo mocnych alkoholi, że mamy kłótliwe charaktery, że zdarzały się matki, ktore dla chleba, /?/, pozostawiły swoje dzieci w Polsce. Faktem jest też, że lubimy często przeklinać i niektórzy Amerykanie sądzą, że słowo "ku..." to cos ładnego, / ha ha/, ponieważ  tak często z "miłoscią" jest powtarzane. Nie jestesmy łatwą grupą ale na pewno nie jestesmy głupią grupą!
...
Kiedys spotkałam pewnego starszego pana - Polaka urodzonego w latach trzydziestych w Ameryce. John pamiętał język zasłyszany w rodzinnym domu i chociaż mógł mówic po angielsku to jednak chciał się pochwalić i wsród Polaków próbował mówić po polsku. Przepraszam, powiedział kiedys ale ja muszę "do wychodka". Wszyscy spojrzeli po sobie. Tymczasem on poszedł do swojego w....  nie domyslając sie, że powiedział cos z czego smieją sie współczesni Polacy, że to słowo już nie egzystuje. Po powrocie natomiast zaczął prosić o piosenkę "pije Kuba do Jakuba"...
.....Polonia teraz a Polonia dawniej to dwie kompletnie różne grupy..Nie znaczy to, że dawniejsza emigracja była głupia a obecna jest mądra. Każdej emigracji można cos wytknać... Chylę czoła przed dawną emigracją bo to oni między innymi pobudowali tak wiele pięknych kosciołów w Chicago.  Osmieszanie nas w jakims amerykanskim reality show i robienie z naszej grupy etnicznej zacofanych i niedouczonych ludzi jest żenujące. Wolałabym abysmy smali się z siebie ale... we własnym gronie. Nie jestem pewna poczucia humoru innych nacji.!...Nie jestem pewna czy to co dla nas jest smieszne będzie rownież zabawne dla nich. Ludzie innych kultur często smieją sie z innych rzeczy niż my i bawią w inny sposób niż my. Zabawne sytuacje z życia Polaków - mogą być powodem do kpin. Żarty o Polakach znowu staną się modne.
...I to nie znaczy, że nie mamy dystansu do siebie.
                                                          Być maskotką dla innych? Po co?

Friday, April 4, 2014

Miłosć i kolor czerwony

Miłosć ci wszystko wybaczy, smutek zamieni Ci w smiech.
Miłosc tak pięknie tłumaczy; zdradę i kłamstwo i grzech.
Choćbys ją przeklął w rozpaczy, że jest okrutna i zła, 
Miłosc Ci wszystko wybaczy - Bo miłosc mój miły to ja
(Hanka Ordonówna, sł. Julian Tuwim, muz. Henryk Wars)
Hankę Ordonównę, (ur. 1902), wylansował zakochany w niej Fryderyk Jarosy - aktor, reżyser i konferansjer.
Był jej opiekunem artystycznym, zmienił jej image, styl, repertuar. Dzięki niemu rozkwitła, stała się czołową artystką kabaretu Qui pro quo. Czy była pieknoscią?, raczej nie. Drobna, szczupła, przecętna, a jednak przyciągała płeć przeciwną, rozkochiwała mężczyzn. Z czasem poznała hrabiego Tyszkiwicza, który się w niej zakochał i została jego żoną. Lecz Ordonka nie była typem kobiety, która mówi jestem spełniona, jestem szczęsliwa - ona szuka większych wrażen, prowadzi burzliwe życie erotyczno - uczuciowe, a hrabia Michał Tyszkiwicz wybacza jej kolejne zdrady. Jednak z kochankami nie celowała zbyt dobrze ponieważ, gdy porzucił ją aktor Janusz Sarnecki, strzeliła sobie w skroń pistoletem. Zamach na własne życie nie udał się, a artystka od tej pory zakrywała bliznę kapeluszami, tworząc przy okazji nową modę noszenia nakryć głowy. Zmarła w Bejrucie na gruźlicę w wieku 48 lat.
W 1929 roku hrabia Michał Tyszkiewicz ofiarował jej słowa piosenki:
.....Bo kochałam jak nigdy już potem
Z całej duszy i całą serca mocą.
Radoscią wiosny i młodych lat polotem,
Lecz niestety wszystko ma kres......
Edith Piaf, (ur. 1915), burzliwe, biedne życie na początku. Krucha, mała kobietka, (147 cm wzrostu).
W wieku 3 lat straciła wzrok i była niewidoma do 7-go roku życia. Młodosć spędziła na ulicach Paryża. Została odkryta w 1935 roku przez impresaria Louisa Leplee. Przeżyła kilka nieudanych uczuciowo związków - mędzy innymi związana była przez kilka lat z Marcelem Cerdanem, mistrzem swiata w boksie. Wydawało się, że to jest ta największa miłosć lecz jednak nie. W 1962 roku wychodzi  za mąż za 21 lat młodszego od siebie Theophanisa Lamboukasa, (Theo Sarapo).
Krytykowana przez wielu nie oddała tej miłosci, a on pozostał z nią do końca jej krótkiego życia. Zmarła na raka wątroby w wieku 47 lat. Przed smiercią pytana przez dziennikarkę odpowiadała, że w życiu najważniejsza jest miłosć, miłosć, miłosć...
Boże mój ty jeden tylko wiesz, ile jest tu smutku i łez, 
Ile słów co w nas się budzą, kiedy żal zapiera dech...
Boże mój, a przecież w kazdym z nas
Miłosć jest silniejsza niż czas.
Miłosć co w każdym z ludzi wznieca ten cudowny blask
(Humn miłosci - Hymne a l'amour - Edith Piaf, Marguerite Monnot).)
......
Zakochany mózg nigdy nie kłamie. Na własnej skórze przekonał się o tym prof. Andrzej Urbanik, kierujący zakładem radiologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Kiedy w 2004 roku krakowscy radiolodzy za pomocą rezonansu magnetycznego podglądali mózgi osób poddawanych rozmaitym bodźcom emocjonalnym, okazało sie,
                            że zakochany mózg
                                              swieci na ... czerwono...


.


Wednesday, April 2, 2014

Tresć warta refleksji

     Na onet.pl pod jednym z artykułów w komentarzach, znalazłam ciekawy wpis pani
 annakkk: "cos od niekatoliczki dla niekatolików i reszty". Osmielam się go 
przedrukować tylko dlatego, że annakkk na końcu pisze "Jesli udało Ci się dotrwać 
do końca tego tekstu i wywołał on na Twojej twarzy usmiech podczas czytania końcówki, 
daj go do przeczytania swoim Przyjaciołom i Rodzinie...."
Ja dotrwałam do końca i przekazuję dalej...
_________________
- Pozwólcie, że wyjasnię wam problem jaki nauka ma z religią.
Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje
pytanie jednemu z nich:
- Jestes chrzescijaninem synu, prawda?
-Tak, panie profesorze
- Czyli wierzysz w Boga
- Oczywiscie
- Czy Bog jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry
- A czy Bog jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak
- A Ty - jestes dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły
Na twarzy profesora pojawił się usmiech wyższosci.
- Ach tak, Biblia!
- A po chwili zastanowienia dodaje: - Mam dla Ciebie pewien przykład.
Powiedzmy, że masz chorą i cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić.
Masz takie zdolnosci. Pomógłbys tej osobie? Albo czy spróbowałbys przynajmniej?
- Oczywiscie, panie profesorze
- Więc jestes dobry...!
- Myslę, że nie można tego tak ująć
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbys chorej, będącej w potrzebie osobie - jesli
bys tylko miał taką możliwosć. Większosć z nas by tak zrobiła - ale Bóg nie.
Wobec milczenia studentów profesor mówi dalej.
- Nie pomaga, prawda?
Mój brat był chrzescijaninem i zmarł na raka, pomimo, że modlił się do Jezusa
o uzdrowienie.
Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy więc profesor dodaje.
Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę
ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze.
Czy Bog jest dobry?
- No tak...jest dobry
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada - nie!
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął.
- Od Boga.
- No własnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu,
czy na swiecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze...
- Czyli zło obecne jest we wszechswiecie. A to przecież Bog stworzył
wszechswiat, prawda?
- Prawda
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również zło.
A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki, także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi...
- A czy istnieją choroby, niemoralnosć, nienawisć, ohyda?
Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas swiecie?
Student drżącym głosem odpowiada
- Występują
- A kto je stworzył? W sali zalega cisza, więc profesor ponawia pytanie,
- Kto je stworzył?
Wobec braku  odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna rozglądać się
po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby,
- Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta: - W swietle nauki posiadasz pięć zmysłów,
które używasz do oceny otaczającego cię swiata. Czy kiedykolwiek widziałes Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałes swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze.
- A czy kiedykolwiek dotykałes swojego Jezusa, smakowałes Go,
czy może wąchałes? Czy kiedykolwiek miałes jakis fizyczny kontakt
z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze. Niestety nie miałem kontaktu.
- I nadal w niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doswiadczenia,
nauka twierdzi, że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi, mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę...powtarza profesor i własnie w tym miejscu  nauka napotyka
problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
...................
- Panie profesorze - czy istnieje cos takiego jak ciepło?
- Tak
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w klasie zamarli. Student zaczyna wyjasniać.
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone,
rozgrzane do białosci, mało ciepła lub też brak ciepła,
- ale nie mamy niczego takiego, co moglibysmy nazwać zimnem.
Może pan schłodzić substancję do temperatury - 273,15 stopni
Celsjusza (zera absolutnego),co własnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy
osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie
potrafilibysmy schładzać substancję do temperatur poniżej - 273,15 st C.
Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem.
Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła.
Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła.
Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło
jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza.
W odległym kącie ktos upusił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnoscią panie profesorze. Czy istnieje takie zjawisko jak ciemnosć?
- Tak - odpowiada profesor bez wahania - czymże jest noc jesli nie ciemnoscią?
Jest pan znowu w błędzie. Ciemnosć nie jest czyms, ciemnosć jest brakiem czegos.
Może pan mieć niewiele swiatła, normalne swiatło, jasne swiatło, migające swiatło,
ale jesli tego swiatła brak, nie ma wtedy nic i własnie to nazywamy ciemnoscią, czyż nie?
Własnie takie znaczenie ma słowo ciemnosć.
W rzeczywistosci ciemnosć nie istnieje. Jesli istniałaby, potrafiłby pan uczynić
ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor usmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowana
są fałszywe już od samego poczatku, zatem wyciągnięty wniosek jest
również fałszywy. Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjasnia student.
Twierdzi pan, że jest życie i smierć, że jest dobry Bó i zły Bóg. Rozważa pan Boga
jako kogos skończonego, kogo możemy poddać pomiarom.
Panie profesorze, nauka nie może wyjasnić takiego zjawiska jak mysl.
Używa pojęć z zakresu elektrycznosci i magnetyzmu, nie poznawszy przecież
w pełni istoty żadnego z tych zjawisk.
Twierdzenie, że smierć jest przeciwieństwem życia swiadczy o ignorowaniu faktu,
że smierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Smierć nie jest przciwieństwem życia
tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć - czy
naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jesli masz na mysli proces ewolucji, młody człowieku, to tak własnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się usmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim
kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był swiadkiem procesów ewolucyjnych i nie jest
w stanie ich przesledzić wykonując jakiekolwiek doswiadczenie, to przecież w tej
sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan
naukowych opinii, prawda?
Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby uzmysłowić panu sposób w jaki manipulował pan moim poprzednikiem,
pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali.
- Czy ktokolwiek z was widział kiedys mózg pana profesora?
Audytorium wybucha smiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał
mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową
metodą badawczą, jaką przytoczył pan wczesniej, można powiedzieć, że
z całym szacunkiem dla Pana, nie ma Pan mózgu, jak możemy ufać pańskim
wykładom, profesorze?
W sali zapadła martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi
z niedowierzana. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wiecznosć,
profesor wydusza z siebie:
- Wyglada na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny
element naszej codziennosci.
A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje cos takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi - oczywiscie, że istnieje, Dostrzegamy
je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka
przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy obecnym na swiecie.
Przecież te zjawiska to nic innego jak własnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też nie występuje jako zjawisko samo w sobie.
Zło jest po prostu brakiem Boga. 
Jest jak ciemnosć i zimno, występujace jako słowo, stworzone przez człowieka
dla okreslenia braku Boga . Bóg nie stworzył zła. 
Zło pojawia się w momencie kiedy człowiek w  sercu nie ma Boga.
Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemnosć, 
która jest wynikiem braku swiatła
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.......
...............................................................
annakkk, pisze, że tym drugim studentem prawdopodobnie miał być 
Albert Einstein, który wg niektórych (niepewnych źródeł) napisać miał 
książkę zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.
Jesli nawet ten dialog nie ma nic wspólnego z tą postacią nauki, to i tak
 powyższa tresć jest warta osobistej refleksji



Tuesday, April 1, 2014

Po prostu - Colby


Mój drugi kot (pierwszym był Mruczek), nazywa sie Colby. Nie jest to imię, które mu nadalismy.
Wzięlismy go z organizacji PAWS - (Is the city's largest no-kill humane organization),
- organizacja - przytułek gdzie oddawane są bezdomne, niechciane zwierzęta.
Miejsce gdzie nie są zabijane - mieszkaja tam tak długo aż znajdą kochający dom.
Imię to więc było mu nadane wczesniej, zapewne przez pracowników organizacji,
i chociaż ja próbowałam zmienić na Feliks lub Gucio, to jednak w końcu zadecydowalismy,
że pozostanie Colby (Kolbi). Piszę zadecydowalismy ponieważ po smierci Mruczka, który był z nami
ponad 20 lat, powiedziałam sobie - nigdy więcej kota, nie chcę patrzeć na kocie cierpienie na starosć, 
lecz córka wiedziała co mnie ucieszy. Powiedziała, chodź pokażę ci super miejsce dla zwierząt w Chicago.
I tak mną kręciła, że w końcu się tam wybrałysmy. Oczywiscie musiałam
zrobić aplikację gdzie mieszkam, że nie usunę mu paznokci, że będę dobrą "mamą",
jak duży mam dom, jaką pracę, ile jestem poza domem, itd...
Na nieszczęscie pojawiło się pytanie z kim mieszkam - napisałam, że z mężem,
i tu pojawiły się schody. Dziewczyna przy komputerze powiedziała, że muszą w tym układzie zrobić
z nim wywiad. What???
Tłumaczę, że mój mąż nie będzie molestował kota bo kocha zwierzęta
i ma super doswiadczenie z poprzednim, - że sprawdził się w roli "ojca".
Nic z tego, powiedzieli że zadzwonią. Marlena mówię, to nie chwyci bo on nie chce już drugiego kota.
Mruczek chorował przez ostatnie dwa lata, czasami wyprowadzał go z równowagi tym,
że wymiotował na podłogę lub, jako że miał kocią demencje starczą,
kupkę czasami robił pod drzwiami zamiast do piasku. Małżonek dzwonił wówczas
do mnie i mówił, kochanie tam pod drzwiami czeka na ciebie niespodzianka (cholera jasna, 
mężczyźni to są ciekawe obiekty). Okay mówię do córki, więc zrobimy aplikacje na ciebie i ty go wezmiesz. Na razie. Colby już był przez nas wybrany. Był jedynym kotem podobnym do Mruczka,
tylko nie czarnym. Marlena się zawahała, bo tak naprawdę zawsze chciała mieć psa ale jej wybiłam
to z głowy bo przy jej charakterze pracy pies byłby często samotny. Z kotem bedzie łatwiej...
Okazało się, że się myliłam bo Colby to roczny kot, duży, szybki i ciagle chce się bawic.
Na poczatku spędził u Marleny w apartamencie w Chicago, ze dwa tygodnie,
ale gdy na swięta Bożego Narodzenia przyjechała do nas na przedmiescia i oczywiscie go przywiozła.
Troche było komplikacji bo Colby ma chip wszyty pod skórę
więc jego adres zamieszkania jest w Chicago, gdyby zaginął byłby problem, ale po głębszym namysle postanowiłysmy nie przejmować się formalnosciami tylko... przetestować tatusia.
I pomysleć jak ludzie się zmieniają a może starzeją - ha ha, mąż jak dziecko
zaczął za nim latać, bawić się, a że mamy basement, miejsca do zabawy jest dosć, więc kot poczuł się
jak ryba w wodzie. I w ten oto sposób Colby został już z nami na stałe.
Mruczek lubił muzykę i dalismy mu pseudonim Chopin, Colby natomiast uwielbia wodę -
gdy leci z kranu wówczas wskakuje na umywalkę i próbuje łapać strumień,
a gdy biorę prysznic to siedzi za mną aż się zamoczy - jest to bardzo zabawne.
Nazwalismy go więc swimmer cat, może w innym wcieleniu był jakims sportowcem, może pływał ha ha ha.
W nocy często przychodzi do mnie i kładzie się przy policzku. Kot to taki stress reliver.
To dziwne, ja zawsze raczej pedantyczna, polubiłam życie z kotami.....i z kocimi włosami.
I pomysleć, że w Polsce zawsze ktos mi obrzydzał koty, że niby będę starą panną,
że będę mieć liszaje, że jesli kot to tylko na podwórku...a pies na łańcuchu ?!!
______________________
Znam panią ktora mieszka w małym apartamencie gdzie nie można mieć zwierząt.
Ale czego ludzie nie wymyslą. Pani Jola poszła do lekarza, a ten zapisał jej
kota na receptę, że niby kot jest jej potrzebny dla zdrowia, ha ha ha
W ten oto sposób pozwolono jej zaadoptować kota.
Jedynie czego się od niej wymaga to przestrzegania regularnych szczepień.
A na przykład w domach starosci często, szczególnie na oddziałach dla ludzi
z choroba Alzheimera, pojawiają się koty.
Jak słyszę, że w Syrii uchodźcy z głodu jedzą psy i koty to serce mi pęka.
Szokujący raport Amnesty International - syryjskie władze swiadomie 
głodzą uchodźców, mieszkajacych w obozie na przedmiesciach Damaszku.. 
Autorzy raportu piszą, że mieszkańcy w desperacji jedzą psy i koty, 
a wychodząc na ulice w poszukiwaniu żywnosci, 
ryzykują zabicie przez snajperów.
_________________

"Ludzie którzy nienawidzą kotów, w swoim następnym
życiu wrócą jako myszy"
(Faith Resnick)
"Gdyby tak człowieka skrzyżować z kotem, człowiekowi wyszłoby to na dobre, 
ale kotu z pewnoscią by zaszkodziło"
Mark Twain
'Tu i ówdzie polatujacej siersci uswiadamia, że koty nie są odpowiednim
towarzystwem dla alergików. Ale dotyczy to również truskawek i pierwiosnków"
Eugen Skasa - Weiss




     

Monday, March 24, 2014

Mieczysław Dzis i Zespół Polonia

Mój mąż Mieczysław Dzis, 
(Pan Miecio - tak nazywa go młodzież), pracuje już od 
ponad 25 lat z zespołem Polonia w Chicago,
jako Dyrektor muzyczny.
Dyrektorem generalnym jest - Anna Krysińska (Rożnowska)
Założycielką i dyrektorem artystycznym - Cecylia Rożnowska.
...............
I tak na przestrzeni lat ta współpraca trwa. Pasją zarazili młodzież,
która tańczy i spiewa rozsławiając Polonię i Polskę na całym swiecie
www.poloniaensemble.org

Sunday, February 2, 2014

Wszystko jest energią

Gdzies pod jakims artykułem przeczytałam komentarz, który umiescił Jerry,
(szkoda , że piszący komentarze nie podają swoich e-maili bo byłoby
o czym dyskutować). Pod jego komentarzem podpisuję się obiema rękami,
(cytuję na końcu).
Lecz póki co kilka refleksji
...Coraz częsciej analizuję wiarę katolicką. Z jednej strony lubię nasze msze, obrzędy, itp
lecz chyba bardziej ze wględu na chrzescijańską tradycję,
na przyzwyczajenie wyniesione z dzieciństwa, niż ze względu na samą wiarę.
Jest tyle interpretacji słów Jezusa, (nie lubię używać słowa Pan).
W Stanach w żadnym kosciele nie usłyszymy Mister Jesus, tylko Jesus - God.
I tak na przykład interpretacja zmartwychwstania.... Już nie będę się powtarzać,
bo gdzies o tym pisałam, lecz jak dziecko pytam:
zmartwychwstaniemy by mieć życie wieczne? - więc wczesniej idąc po smierci
do nieba, nie mamy tego życia? - więc co mamy? - piekło?
Piekło jest na ziemi....
___________
Bóg dał człowiekowi mózg ! Możliwosć rozwoju, walki, miłosci....
To mózg powoduje, że człowiek żyje, cieszy się, kocha, pragnie, mysli. 
Wynajduje rzeczy niewynajdywalne...!.
Bóg chce człowieka myslącego, a nie takiego, który jest bezwolną roslinką.
Moja córka jest zatrudniona jako spiewaczka w kosciele,
First Church of Christ Scientist. Ciekawa religia.
W tej religii, jak chyba w żadnej, podkresla się rolę mózgu.
Wszystko tam jest, choroba też. Lecz by to zrozumieć trzeba
przestudiować ich księgę, (Biblię), którą napisała Mary Baker Eddy,
(Science & Health with Key to the Scriptures).
Grzech, przeżycia z dzieciństwa  - to wszystko mózg.
Mówi się tam też, że Jezus nie umarł naprawdę tylko pokonał smierć.
Jest w tym pewna symbolika, że my też możemy wiele pokonać
- jeżeli tylko zechcemy.
_____________________
A smierć to tylko przejscie
Jerry pisze: Nie ma żadnego życia po smierci. Żeby cos takiego mogło być, 
to musiałaby istnieć smierć. A nikt z nas nie umiera tylko ulega takiemu 
złudzeniu, bo jego ciało ginie. 
A że całe życie ktos utożsamiał, się z ciałem, przez to ulega złudzeniu, 
że nastąpiła jego smierć...W rzeczywistosci nikt z nas nigdy się nie urodził, 
ani nigdy tym bardziej nie umrze. Jedynie co się zmienia to okolicznosci, 
z którymi utożsamia się swiadomosć, biorąc to za cos realnego..."

                                  ___________________


Thursday, January 2, 2014

Alkohol, mentalnosć & money

Mamy Nowy Rok 2014. Cały czas pada snieg w Chicago i na przedmiesciach.
Piękna zima i mroźna.
Stary rok zakończyłam pracowicie. Czy nowy bedzie taki sam? - wolałabym nie.
Włączam polską telewizję i od razu porażająca wiadomosć, że w Kamieniu Pomorskim
26-latek kierujac bmw po pijanemu, zabił aż 6 osób!!! Wjechał w nich z całym impetem.
O dziwo on i jego partnerka (trzeźwa), przeżyli.
Ktos powie karać za jazdę po pijanemu. Oczywiscie! Lecz tu chyba potrzebna jest
zmiana mentalnosci społeczeństwa. Musimy się nauczyć, że widząc pijaną osobę
w towarzystwie dzwonimy po taxi lub oferujemy własną pomoc.
Musimy umieć powiedzieć, nie pojade z tobą bo jestes pijany, zabrać kluczyki...
Lecz nasza polska tradycja każe na odchodne wypić strzemiennego,
inaczej spotkanie nie będzie ważne. W Ameryce dużo się mówi by nie jeździć
po alkoholu. Za trzecim razem gdy dostaniesz DUI, (driving under the influence),
nie możesz już jeździć do końca życia.....  Jeżeli wchodzi w grę zabicie człowieka
kary są straszne. Przy pierwszym czy drugim zabraniu prawa jazdy, musisz chodzić
na terapię, isć do sądu i jeszcze dostajesz przymusowe roboty społeczne.
Im poważniejsze wykroczenie tym większy problem w odzyskaniu prawa jazdy.
A to niesie za sobą straty wielkie bo jak dojechać do pracy? Odległosci tutaj są duże,
w końcu w Chicago i okolicach mieszka 11 milionów ludzi. By dojechać autobusem
można stracić cały dzień na przesiadki.
Amerykanin nie wypusciłby pijanego goscia, nie pozwoliłby by ten usiadł
za kierownicą. Znam włascicieli klubów, którzy widząc pijanego klienta
oferowali pomoc. Lecz pamiętam i taki przypadek: (?)
........Kiedys byłam w polskim klubie nocnym przy Milwaukee i Belmont
w Chicago, (już tego miejsca nie ma).
Przy barze siedział bardzo pijany mężczyzna i cos tam marudził,
zamawiajac kolejną wódkę. O dziwo barmanka mu ją podawała, chociaż powinna
odmówić widząc jak bardzo jest pijany, lecz był dobrym kostiumerem ponieważ
płacił, (zapewne jeszcze dostawała niezłe tips).
Następnie chciał wstać, zaczął się chwiać. Wówczas podszedł do niego "wykidajło"
o atletycznej budowie i strasznie go kopnął w kierunku drzwi.
Gdy ten próbował się bronić i cos mówić, (nie był agresywny), ten potwór zaczął go
strasznie kopać aż  wykopał go za drzwi, które następnie zamknął. Byłam przerażona.
Pomyslałam tylko no tak, gdy pił był w porządku, może przepił całą tygodniówkę,
a teraz  spotkała go nagroda.....Tacy jestesmy dla swoich...
Wiem jedno, że w amerykańskim miejscu, przede wszystkim nie podano by
alkoholu komus, kto jest kompletnie pijany.
....................
Niedawno odlądałam dokumentalny film "Czwarta Dzielnica" w rezyserii
Adriana Prawicy, ukazujący dzieje Polaków od 1860 do 1920 roku.
Film mówi o strasznej pracy Polaków w Chicago, przeważnie w rzeźniach
i w stalowych fabrykach.
Pracowali okrutnie ciężko po 12 godzin, 7 dni w tygodniu - mieli tyko
co drugą niedzielę wolną. Wychodzili do pracy gdy dzieci spały i wracali
gdy spały. Żony przeważnie nie pracowały. Lecz co ciekawe, na 50 osób
wówczas, przypadał jeden bar!.
Można sobie wyobrazić ile takich miejsc było wtedy w Chicago.
Alkohol, praca i dzieci robione pod pierzyną.
Jednoczesnie można sobie dopowiedzieć, ilu takich włascicieli barów
czy restauracji, dorobiło się na tych często nieswiadomych emigrantach,
którzy nic innego nie umieli jak pracować, modlić się i pić,
(oczywiscie nie wszyscy).
______________________________________
Musimy sie uczyć od ludzi z innych kultur - tam nie zobaczysz pijanej
osoby na weselu, balu, przyjęciu. Jest to postrzegane jako brak obycia,
wychowania. Jeżeli nawet cos takiego się zdarzy, to taka osoba jest
cichutko upominana lub wyprowadzana.
W naszej polskiej kulturze natomiast,  musi być wódka i to do syta, do dna,
bo inaczej słaba impreza. Według hasła;
"Polacy jak się rozchodzili to jeszcze po jednym wypili".
_______________________________________
A tak na marginesie w Polsce dla sprawców smiertelnych wypadków powinny 
być nakladane potężne kaucje do zapłacenia, ( wprzypadku gdyby chcieli czekać
w domu na proces), jak również rodziny
 poszkodowanych powinny sądzić firmy ubezpieczeniowe o wielkie odszkodowania.
Taka presja sprawiłaby, że wszyscy zaczeliby mysleć jak przeciwdziałać wypadkom.
Nic tak nie mobilizuje i nie działa jak MONEY...............