Monday, November 30, 2015

Ludzie obudźcie się


 Wrzesień 2013
Abp Henryk Hosner zorganizował wiernym dzień pełen wrażeń. Kierowana przez niego diecezja warszawsko - praska, wynajęła Stadion Narodowy i 6-go lipca przez cały dzień nauczał tam O John Bashobora, ksiądz z Ugandy, który twierdzi, że potrafi wskrzeszać umarłych i uzdrawiać żyjących.

Boże Ty widzisz i nie grzmisz - chciałoby sie powiedzieć. Wszelki bród z Ameryki poszedł teraz nad Wisłę. Nasi kochani rodacy wciąż pozostają uspieni. No bo, jak nie pójsć na cos, co organizuje biskup (?!)
Tylko co z tym wszystkim ma wspolnego Chrystus..
Byłam w Chicago w kosciele gdy przyjechał ten "Ojciec"
Ludzi!? - palca nie wetkniesz. W srodku inwalidzi na wózkach, dziennikarze, fotoreporterzy.
Nie miałam ochoty tam isć bo uważam, że Boga znajduje się w ciszy, lecz moja znajoma tak mnie zachęcała, że poszłam z ciekawosci. Wytrzymałam 15 minut.  Ta kakofonia była przerażająca. Przy ołtarzu czarnoskóry ksiądz, przy nim tłumacz, i ciągłe wykrzykiwanie typu, "Bog nas kocha" i wszyscy powtarzają, "Bog nas kocha" i podobne zwroty. Ojciec gestykuluje, ludzie wpatrzeni, zaslepieni, podnieceni. Robi się duszno.
Lecz o żadnym uzdrowieniu nie słyszałam.
W tym samym kosciele byłam na "ciekawym spotkaniu" Ta sama znajoma, powiedziała mi, że do koscioła przyjedzie para z Kanady - uzdrowiciele. Jako, że byłam w wielkiej depresji po dosć znacznej utracie słuchu, - słuchałam każdego, kto wyciągał do mnie rękę. I w zasadzie jestem jej wdzięczna, bo ona w swojej dobroci chciała mi po prostu pomóc. Poszłam więc na wieczorne nabożeństwo. Kątem oka widzę znanego mi fotografa, dalej kamerzystę, no i oczywiscie dużo ludzi.
Gdy rozpoczęła się msza zauważyłam, że przed ołtarz wychodzi dwoje ludzi w ornatach białych. Ona blondyna z długimi włosami, na szpilkach wysokich jak do nocnego klubu, i z paznokciami dłuższymi od moich,  i On, dosyć skromny pan...W czasie mszy ksiądz mówi, że ci państwo przyjechali z Kanady by pokazać nam "moc bożą", i że on - artysta spiewak, stracił głos ale dzięki modlitwie i niezwykłym mocom, ten głos odzyskał! Wow!!! - to cos dla mnie, chyba dobrze, że przyszłam... A teraz mówi ksiądz,
(oczywiscie ja słyszę wszystko dzięki aparatom), pan X zaspiewa państwu...
Wszyscy czekają w napięciu by usłyszec tego artystę, cudownie uzdrowionego. Wychodzi skupiony, ale sam, nie widzę akompaniatora, pokazuje cos technikowi..? Acha, domyslam się, to bedzie z nagraną muzyką! Okay, czekamy, cos się zacięło, ale wreszcie muzyka płynie i pan zaczyna spiewać. Ale zaraz, zaraz, on dziwnie podkłada, ja siędzę w pierwszym rzędzie. Już wiem, mnie nie nabierzesz...
Jestem stara wyga w tych sprawach...On spiewa z playbacku!!
No nie, cały czar prysł, chce wyjsć ale Miecia mnie zatrzymuje. No dobrze, czekamy na zakończenie bo cudotwórcy będę dotykać każdą osobę w chore miejsce. Cholera, po co ja tu przyszłam?
Ludzie ustawiają się jak do komuni, Victor robi zdjęcia, Bogdan nagrywa, i ja..zagubiona owca w tym tłumie. Podchodzę do tej kobiety w bieli, co ma paznokcie dłuższe od moich, pyta mnie co mi jest, wyjmuję aparaty, robi mi się gorąco. Kobieta trzyma ręce na moich uszach, nastepnie nad głową. O Maryjo myslę, i natychmiast, gdy opuszcza ręce, wychodzę. Widzę, że koleżanka też nieuzdrowiona, wychodzi za mną. Zawiedziona. Po co mnie do tego cyrku przyprowadziłas, mówię to oszusci!
_______________

Wednesday, November 18, 2015

Zmierzyć się z przeszłoscią..

Przed laty, chyba był rok 1980, szłam do koscioła położonego
w malowniczej miejscowosci na południu Polski.
Ktos mnie zatrzymał.
Widzisz tego mężczyznę?
- Którego?
No tego, co tam rozmawia.
- A kto to jest?
Starsza kobieta przysunęła się do mojego ucha:
Ten mężczyzna ma na sumieniu gwałt na Żydówce.  
- Jakiej Żydówce, zapytałam
W czasie II wojny, w sąsiedniej wsi, zgwałcił Żydówkę. 
- I co? 
I nic - odparła. 
- A co z Żydówką? 
Wyjechała z rodziną. 
- A on tak żyje sobie?.. 
 On jest ważny w okolicy. 
Popatrzyłam na niego, trzymał się dobrze, a miał już ponad 80 lat....
Pomimo, że minęło tyle lat,  ludzie o tym wydarzeniu, mówili  szeptem
__________________ 



                                                             


                       

Sunday, November 15, 2015

Wyzwolenie w Buddyźmie

Było dwóch hodowców kur. Jeden z nich poszedł do szopy, żeby zebrać produkty z ubiegłej nocy.
Wziął koszyk i zebrał wszystkie kurze g..., a jajka zostawił w szopie, żeby zgniły,
i przyniósł ten koszyk prosto do domu.
Zasmrodził cały dom - był bardzo głupim hodowcą kur.
Drugi hodowca wziął koszyk, zebrał wszystkie jajka, kupy zostawił, aby wykorzystać je w przyszłosci
jako nawóz. W domu zrobił na sniadanie omlet dla całej rodziny, a resztę jajek sprzedał na targu.
Sprytny hodowca kur tak własnie powinien postapić:)
Morał tej historii:
Jeżeli zbierasz wszystkie g.... ze swojej przeszłosci i nosisz je wszędzie ze sobą, to co tak naprawdę nosisz?
Jeżeli zbierasz to co zrobiłes wczoraj czy dzisiaj, to co przynosisz do domu?
Jestes zbieraczem g....?
Czy zbieraczem jajek?
 (Ajahn Chah)
                       Celem Buddyzmu jest wyzwolenie od cierpienia, uwolnienie się człowieka od jego zwierzęcej natury, jak również od negatywnych wpływów. Chodzi o to, by w życiu integralnie obchodzić się z tym co nas spotyka. Budda chce abysmy lepiej funkcjonowali poprzez rozwinięcie naszych mysli. Nie daje żadnych rozkazów ani dogmatów, tylko raczej sugestie i wskazówki, mówi - ty sam decydujesz za siebie. 2600 lat temu Budda powtarzał: "Nauczam, ponieważ  pragniecie osiągnąć szczęscie i uniknąć cierpienia.
Nauczam, jakimi rzeczy są"
W Buddyźmie chodzi o to, abysmy byli swiadomi procesów, jakie zachodzą w naszym umysle.
W chwili smierci liczą się tylko trwałe wartosci. Mądrze jest więc poswięcić swój czas na odnalezienie podstaw do rzeczywistego szczęscia. Nasze wewnętrzne ubóstwo powoduje, że w naszym
mózgu powstają zazdrosć i zawisć. Gniew wpycha ludzi w zaklęty krąg. Największe szkody wywołuje w nas gniew biorący się z dumy, ponieważ skłania nas do podejmowania wszelkich negatywnych działań.
Duma z kolei, nie jest pozytywnym zjawiskiem, chociaż w krajach zachodnich, rozróżnienie pomiędzy dumą a niewzruszonoscią umysłu się zaciera. Brak dumy pojmuje się jako słabosć.
Lecz tym, czego potrzebujemy naprawdę, jest odwaga i siła charakteru wolne od dumy.
Kluczem do oswiecenia umysłu jest bycie w zgodzie ze sobą.
Drogą do wyzwolenia jest porzucenie złej przeszłosci i uwolnienie się od niej, poprzez medytację i praktykę duchową. Przeszłosć nas więzi kiedy nie wybaczamy, gdy  pielegnujemy własną złosć i obwiniamy innych. Przebaczając natomiast, uwalniamy przeszłosć i pozwalamy jej odejsć............
                                "Jeżeli dziecko spi i ma złe sny, kochający rodzice nie są w stanie
                mu pomóc i samo musi się obudzić.
     Tak i my musimy sami w sobie dokonać przebudzenia,
 poprzez oswiecenie umysłu......."

      

                                   
                   
                 




                              

Sunday, November 8, 2015

Biały Anioł

"Bardzo lubiłam pływać, uszyć sobie sukienkę, posłuchać dobrej muzyki, chodzić z mężem do kina. Mówię to w czasie przeszłym ponieważ mogłam to robić dawniej. Teraz mam syneczka, któremu wyciskam soczki, robię zupki. To sprawia mi wielką przyjemnosć, uważam bowiem, że nie jest to wygórowana cena za zdrowie i usmiechy naszego malca. A że talenty w tej dziedzinie zaowocowały, niech swiadczy czternascie kilogramów wagi i osiemdziesiąt pięć centynetrów wzrostu, które mój roczny Zbys osiągnął" - mówiła Anna German w 1976 roku, w magazynie Gospodyni. Niestety, nie było jej dane oglądac jak jej synek dorasta. Zmarła na raka w 1982 roku mając 46 lat, gdy jej synek był jeszcze był przedszkolakiem. Dzis, Zbigniew Tucholski - junior, ma 38 lat i z muzyką nie ma nic wspólnego, jego pasją jest kolejnictwo...
   28 sierpnaia 1967 roku, Anna ze swym włoskim kierowcą Romano, jadą słynną Autostradą Słońca, z Rimini do Bolonii, gdzie German ma nagrywać płytę. Niestety, Romano zasypia za kierownicą i samochód uderza w mur, który oddziela jezdnię od zbocza wzniesienia. Uderzenie jest tak mocne, że Anna z impetem wylatuje przez okno, jej ciało spada w krzaki kilkanascie metrów od auta. Karetka, ktora przyjeżdża zabiera nieprzytomnego kierowcę do szpitala. Nikomu nie przyszło do głowy, że jeszcze ktos z nim jechał. Piosenkarkę znaleziono dopiero rano. Ciężko ranna przez całą noc czekała na pomoc. Lekarze powiedzieli, że będzie żyć ale do spiewania już nie wróci...
Jej sytuacja była rozpaczliwa. Długo nie mogła mówić. Przez 5 miesięcy była w gipsie, a kolejne 5 nadal unieruchomiona, chociaż już bez gipsu..
A jednak spiewanie było jej przeznaczeniem, na scenę powróciła po dwóch latach.
Pamietam jak dyrektorka Tetru Muzycznego we Wrocławiu - Maria Januszkiewicz - Nowicka opowiadała, że aby jej pomóc przełamać strach, przygotowano w tajemnicy w nocy (!?),  playback. Wystąpiła w Sali Kongresowej w Warszawie, zaspiewała, a publicznosć zgotowała jej owację na stojąco. Przełamała strach, pokonała siebie, uwierzyła, że wbrew prognozom lekarzy, będzie spiewać. Czyż to nie jest przeznaczenie? Jej przeznaczeniem też było urodzić syna...
Pamiętam Anne German, był rok 1979. Koncert dla dzieci w Sali Kongresowej w Warszawie, w reżyserii Marii Januszkiewicz Nowickiej. Same sławy; Holoubek, Fronczewski, plejada tancerzy, spiewaków.
Stałam przy niej w finale na scenie, lecz aby dostrzec jej twarz  musiałam spoglądać w górę, chociaż nosiłam  wysokie obcasy. Była wysoka, szczupła i bardzo subtelna. Delikatny makijaż, rozpuszczone włosy
i czerwona sukienka, chyba z cieniutkiej włóczki. Była piękna.
Choć w Polsce miała wielu fanów to jednak największą miłoscią darzyli ja Rosjanie, teraz wyprodukowali o niej film. Miliony widzów gromadzi przed telewizorami ten niezwykły serial, tym bardziej fascynujący, że mało kto zna szczegóły biografii piosenkarki. Film "Anna German", opowiada o burzliwym i dramatycznym życiu German, która zrobiła międzynarodową karierę w latach 60 i 70. Wtedy to nazywano ją "Białym Aniołem" polskiej piosenki.
Mało dzisiaj jest takich postaci w swiecie muzycznego show - biznesu. Teraz z artystów robi się automaty. Manager bierze taki talent w swoje ręce i urabia go. Osoba często ma niewiele do powiedzenia. Tam gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze trudno byc sobą.
Irena Santor powiedziała o Annie German, że była człowiekiem przez duże "C".
Może dlatego, że była taka skromna, nikt do tej pory, po jej smierci, nie mówił o niej.

Skromnosć często siedzi cichutko ale zwycięża.

Saturday, November 7, 2015

Dziwadło...?...!.

Był rok 2006. Nasza córka była wtedy na studiach w Nowym Orleanie, na południu Stanów Zjednoczonych. To własnie to miasto zwykle kojarzy się nam z huraganem Katrina
w końcu sierpnia 2005 roku. (Marlena rozpoczynała drugi rok studiów na 
Loyola University. Jeździlismy tam często pomimo, że nasze dwa miasta, 
Chicago i New Orleans, dzieliła odleglosć 900 mil. Jednak dla męża 
i dla mnie to było nic, to był fun).
Pamiętam takie zdarzenie. Idziemy z córką ulicą, oglądamy uszkodzone 
huraganem domy, rozmawiamy. W pewnym momencie naprzeciwko widzimy 
jakies monstrum. Dziwnie wysoki młodzieniec idzie ku nam. 
Jest bardzo szczupły, ma czarne ubranie, buty na koturnach, 
w uszach kolczyki, włosy stojące. Mamma mia, trącam córkę w bok. Czy ty widzisz 
to co ja widzę? A ta jakby nigdy nic, podchodzi do niego, witaja się, rozmawiają. 
My z mężem patrzymy i nie rozumiemy. Co to jest?
Nasza porządna córka,  rozmawia z takim "monstrum"!?
Lecz nie podchodzimy, tylko czekamy.
W pewnym momencie Marlena, odwraca się i mówi, 
this is my friend - Steven. Podalismy sobie ręce. Gdy już przestalismy rozmawiać - 
ON się oddalił. Kto to jest? mówimy. Czy ty nie przesadzasz??
O my God - z kim ty przebywasz? Na to nasza córka spokojnie odpowiada 
- ten chłopak jest gejem, to bardzo dobry student z Loyola. Jest dziwny bo się tak ubiera, 
ale jest zdolny i mądry. Nikt go nie potępia ani się z niego nie smieje. 
Był to zimny prysznic - By nie oceniac zbyt pochopnie...

                          ________________

  


                                                     _______________________________________________________________