Wednesday, October 5, 2011

Dobre Anioły

Wczoraj byłam w samym centrum Chicago. Te roboty miejskie są okropne, chwilami nie wiesz jak masz wybrnąć z tego bałaganu na drodze, jak masz wyjechać. Znam miasto lecz to już kawałek czasu, jak nie jeżdże tam. Chciałam skręcić z Congress Ave na Michigan, w lewo, a nie zauważyłam jadacego samochodu z naprzeciwka. Był mrok...Na szczęscie w ostatniej chwili odbiłam w prawo unikając zderzenia.....
__________
Chociaż jestem niezłym kierowcą to jednak miałam pare drobnych kolizji.
 ..... Najbardziej pamiętam tę wielką sprzed paru lat kiedy jechałam o zmroku cichą ulicą na północnych przedmiesciach. Koło mnie nie było ani jednego auta. Zobaczyłam naprzeciwko na skrzyżowaniu, że jakis samochód uderza w inny, ten "tańczy" ale jeszcze jedzie kawałek, ja patrzę na to jak na film, zwalniam. Tymczasem ten, który spowodował to uderzenie nie zatrzymuje się tylko jedzie!! i.. na mnie!! Przecina skrzyżowanie i wjeżdża na mój przeciwległy pas, pod prąd...Jedzie na mnie czołowo, jest duży, a ja nie mam możliwosci ucieczki... Słyszę tylko poteżny huk....... Gdy moja swiadomosć powraca czuję, że jestem uwięziona w samochodzie, poduszki piszczą, jakas mgła wokół mnie... Próbuje otworzyć lewe drzwi i nie mogę. Resztkami swiadomosci myslę aby sie wyczołgać prawymi drzwiami, boję się wybuchu. Przylatują ludzie, przyjeżdża pogotowie, policja dosłownie w 5 minut. Widzę skutego kierowcę, który jak dowiedziałam się pózniej był pijany. Chociaż spędziłam w szpitalu pare godzin, to na szczęscie
nic mi się nie stało..
_____________
Do dzisiaj wspominam ten wypadek,  kompletnie przeze mnie nie zawiniony. I myslę jak to się stało,
że żyję. Chociaż z logicznego punktu widzenia, nie powinnam, ponieważ moj samochód poszedł do kasacji.
Wierzę w Dobre Anioły, które są obok nas, chociaż ich nie widzimy......wtedy też były przy mnie