Saturday, June 24, 2017

America The Beautiful

Z 4 dolarami w kieszeni, z 4 walizkami, i z 4-letnią córką, 
31-go sierpnia 1990 stanęłam na Ziemi Amerykańskiej... 

        Gdy zobaczyłam listonosza z dużą, żółtą kopertą, miałam bardzo mieszane uczucia. Mój mąż wylosował zieloną kartę!! Stały pobyt w Ameryce!! On sam nawet o tym nie wiedział, chociaż już od 2 lat był w Chicago. Informacja z Waszyngtonu przyszła na stały adres w Polsce. Basia, siostra męża, wysłała papiery na losowanie jeszcze przed jego wyjazdem, i... stało się, Mieczysław Dzis wylosował zieloną kartę.
Teraz mógł nas zabrać. Cieszyłam się lecz i trochę martwiłam. Byłam po poważnej operacji,
transfuzji krwi. Czy ja się tam nadaję? Czy podołam? W Polsce powoli się ustawialismy, a tu taka zmiana. Znowu wszystko od początku?! Na dodatek wszyscy wokół grzmieli - tam trzeba robić! robić! Więc, czy dam radę? Opowiedziałam o tym koleżance z Krakowa. Jedź, powiedziała, pomożesz dziecku.
I to był prysznic, i to był cel. Strach poszedł spać... Przyjechał mąż, zaczęły się formalnosci, przeszlismy badania, konsulat w Warszawie, itd. Przyjechał i pojechał, a my zaczęłysmy się pakować.
Już wtedy wiedziałam, że wyjeżdżam by żyć w Ameryce. Nie, że może wrócę? Żadnej taryfy ulgowej. Skoro tak zadecydował los, to widocznie tak ma być. Sąsiadka rodziców, Gienia z Gdyni, postawiła mi karty. Na koniec zeszły jej się 4 asy. Ona też powiedziała, jedź Marysiu, (do dzisiaj nie wiem co te asy oznaczały). Najsmutniejsze było pożegnanie z moimi rodzicami. Płakali. Oni zawsze szanowali moje wybory. Do mamy łez byłam przyzwyczajona, zawsze miała wilgotne oczy, gdy opuszczałam dom. Ale tata?!
- On płakał jak dziecko. Własciwie to nie był płacz - to był szloch!
Będę to pamiętać do końca życia! Nie dane było nam się więcej zobaczyć. To było nasze ostatnie pożegnanie, ale nikt z nas o tym wtedy nie wiedział.... Smutno też żegnałysmy się z tesciami. Ich "Lenusia - "perełka" wyjeżdżała do Ameryki. No cóż, oby się tam tylko wam powiodło, powtarzali..... Mąż mi zostawił trochę pieniędzy aby kupić to i tamto, chociaż jednoczesnie upomniał, że w Ameryce wszystko jest i "nie kupuj byle czego". Ale, hmm, nie byłabym kobietą gdybym go posłuchała. A to puder, a to bluzeczka, sobie, Lenusi, duperele. Summa summarum, zostało mi 20$. A co tam, przecież jadę do męża!..... Lot trwał około 10 godzin, z czego aż 6 - Marlenka spała przy mojej piersi, na moich kolanach. Byłam sztywna, bałam się poruszyć by nie zmącić jej spokoju. Ona taka ufna. Ale i ja, mając ją przy sobie, czułam się bezpiecznie.... Po paru godzinach lotu podchodzi stewardessa z tacą perfum, (wtedy można było kupić w samolocie).
O perfumy! Tak oczywiscie. Ile kosztuje ten malutki flakonik Nina Ricci? 16$. No problem...Dałam te 20
i dostałam resztę 4$. Ojej, co ja zrobiłam?!!
Trochę strachu przeżyłam na lotnisku O'Hare, bo mąż się spóźnił, a ja czekałam z 4 dolarami, 4 walizkami
i z 4-letnią córką. I trochę mi nie było do smiechu... Przez moment nawet wystrzeliła mysl, a co będzie jak nie przyjdzie? Ale zaraz ten strach zamienił się w radosć. Mąż z kwiatami, Basią, Jurkiem, oraz Piotrusiem i Mateuszkiem, pokazali się przy wejsciu. Było baaaaardzo gorąco, duszno, wilgotno. Ja na czarno ufff,
Lenka na różowo. Oniesmielona. Ale i ona za moment zaczęła się usmiechać, bo przecież była już
z tatusiem. Znowu bylismy razem....



Saturday, June 3, 2017

Fragment historii polskiego Chicago...1881r.

Najstarszym polskim kosciołem w Chicago, jest kosciół pod wezwaniem Sw. Stanisława Kostki,
(St. Stanislaus Kostka Parish), zbudowany w 1867r. przy 1300 N. Noble Street.
Według autora książki, ks. Henryka Malaka, "Teresa z Chicago",
była to parafia kolos, licząca 40 tysięcy dusz...(na rok 1881).
Księga chrztów z tego roku wykazuje 1208 ochrzczonych noworodków. 
(Dziesięć lat później, księga chrztów z roku 1891 wykazuje, 1400 noworodków).
W 1881 roku, księga zawartych związków małżeńskich, wykazuje prawie 1000.
Księga pogrzebów, podaje 680 zmarłych. 
Szkoła parafialna, w której uczyły siostry ze Zgromadzenia Notre Dame, w przeciętnej liczbie 
60 sióstr, liczyła w tym czasie, nieomal 3000 dzieci, i była uważana za najwiekszą szkołę 
katolicką w Stanach Zjednoczonych.
Kosciół Sw. Stanisława, w tym czasie, jak pisze ksiądz Malak, był tak podzielony, że 
w suterenach znajdował się tak zwany kosciół dolny, a nad nim kosciół górny. 
Na obu kondygnacjach miały miejsce msze swięte. A jednak "oba koscioły" Sw. Stanisława, 
jak mawiano, nie były w stanie pomiescić wszystkich parafian.
Na 8 mszach niedzielnych, dwa poziomy były do tego stopnia zapchane wiernymi, że wkroczyły 
w to władze bezpieczeństwa Chicago, a major miasta "napominał" kilka razy proboszcza parafii, 
ks. Wincentego Burzyńskiego, przestrzegając przed grożącym niebezpieczeństwem pożarowym, 
lub zawaleniem się stropu-podłogi, swiątyni. Kiedy te urzędowe przestrogi nie odniosły skutku, 
wkroczyła policja, i w każdą niedzielę regulowała napływ wiernych.
I chociaż zaczęły powstawać nowe parafie, nowe koscioły, to jednak przez prawie cwierć 
wieku, parafia ta była nadal kolosem. Potężnym "młynem duchowym"

Friday, June 2, 2017

Sylikonowa maska


Nie rozumiem.....

Weźmy Ojca Pio. On nie lubił bałwochwalstwa.
Nie lubił jak kobiety klękały i chciały całować go po rękach.
Życzył sobie prostego pogrzebu.
Czytam o nim książkę. Był to bardzo pobożny człowiek.
Skromny, ubogi lecz bogaty duchem i oddaniem dla innych.
Nie lubił przepychu - prostota była jego pięknem.
A co zrobił człowiek? 
włożył ciało Ojca Pio do przeszklonej trumny,
by pokazywać innym. Czyż to nie pogaństwo?
Lecz pewnie chodzi o pielgrzymki, o zysk....
No tak, oczywiscie
Informacja z roku 2008 - Życie Warszawy:
W San Giovanni Rotondo i okolicy, już dawno zarezerwowano wszystkie miejsca w hotelech 
i kwaterach prywatnych. W srodę wieczorem, przed sanktuarium Santa Maria delle Grazie, 
(Matki Bożej Łaskawej), ustawiła się kolejka wiernych, którzy chcieli oddać czesć swiętemu. 
Szacuje się, że w czwartek kiedy wystawiono na widok publiczny zwłoki Ojca Pio, 
w nabożeństwie wzięło udział 50 tysięcy osób z całego swiata. Po mszy kardynałowie, 
26 biskupów i wierni, przeszli w procesji do sanktuarium, gdzie w krypcie wystawiono, 
w przeszklonej trumnie, ciało Ojca Pio. Na twarz zmarlego 40 lat temu swiętego
 została nałożona sylikonowa maska...."








Thursday, June 1, 2017

Program Rachel

[Chicago 2014]
........................
Przez ponad dwa lata w Chicago w moim niedzielnym
programie radiowym, nadawanym z radiostacji wpna 1490 am
emitowałam komunikat Programu Rachel...
                                ____________      
Droga nadziei i uzdrowienia dla kobiet i mężczyzn
którzy cierpią z powodu skutków aborcji, poronienia, zaniedbania 
i przemocy w dzieciństwie.
Terapia pomoże ci:
- przezwyciężyć syndrom poaborcyjny i przeżyć żałobę  
  po stracie dziecka
- poddźwignąć się z głębokiego kryzysu duchowego i psychicznego
- poradzić sobie z niszczącymi skutkami przemocy i zaniedbania
- zrehabilitować sens życia i znaczenie człowieczeństwa
- odzyskać pokój z Bogiem i z ludzmi
- na  powrót odnaleźć swoje miejsce w codziennosci
Zapraszamy cię na drogę uleczenia i pojednania
Zawsze jest dla ciebie - nadzieja
Jestes w ciąży, nie masz wsparcia ze strony otoczenia, rodziny
Zawsze możesz liczyć na Program RACHEL
Wystarczy zadzwonić i umówić się na spotkanie z psychologiem
Siostrą Maksymilianą Kamińską  
tel: (773) - 656 - 7703  (Chicago)
Facebook: Program Fachel
www.aborcjabolterapia.com
                           __________________
Z Siostrą Maksymilianą przeprowadziłam kilka długich wywiadów.
Jest to bardzo mądra osoba, spokojna. Nie ocenia.
Mysli jak pomóc kobiecie, która usunęła dziecko. 
Do siostry przychodzą panie, które zrobiły to w przeszłosci
z różnych powodów. Często później mają dzieci i patrząc na nie 
nie mogą zaznać spokoju sumienia. "Skoro teraz potrafię być matką
czemu kiedys nie chciałam nią być"
Ale ten grzech jest GRZECHEM WYBACZALNYM
Trzeba tylko się dobrze do takiej spowiedzi przygotować.
Okazuje się, że kobieta, która zabiła nienarodzone dziecko, 
nigdy nie może zaznać 
spokoju sumienia, ma różne problemy zdrowotne, 
jest nieszczęsliwa. Oczywiscie mówimy tu o kobiecie wrażliwej. 
Kobiecie, która zdaje sobie sprawę zaraz po dokonaniu aborcji,
lub po latach, że zrobiła cos strasznego. O kobiecie wierzącej
Usunięty płód to aniołek, za jego duszę nie daje się na mszę bo takie 
dziecko idzie prosto do nieba - jest szczęsliwe. Tak!!! - jest szczęsliwe
Siostra w rozmowie ze mną, powiedziała jeszcze 
jedną bardzo ważną rzecz. Otóż ten aniołek, za którym po latach 
może niejedna matka tęskni i płacze, 
w momencie jej smierci przyjdzie do niej.....i pomoże wejsć do tego 
swiata, w którym on już jest. Pomoże pokonać ten próg życia i smierci.
W tym się własnie objawia wielka miłosć Boga, że nie odpycha 
tylko przytula, szczególnie te matki, które o to proszą, 
które chcą zaznać spokoju duszy - ukojenia.
Tam nie ma nienawisci i zemsty - jest miłosć w bezgranicznym wymiarze. 
Nieraz mówimy, że chroni nas jakis anioł. Kto wie?
Może tym dobrym aniołem jest to nienarodzone dziecko...
.....
Na rynku polonijnym mamy organizacje przykoscielne, które 
pomagają samotnym matkom, dają schronienie.
Na razie nie słyszałam o Oknach Życia. 
W Polsce jest takich miejsc wiele. Można tam przyniesć
"niechciane" niemowlę, wprost z ulicy otworzyc okienko 
i zostawić dziecko bez żadnych konsekwencji prawnych. 
Adresy są podane w Wikipedii, trzeba tylko kliknąć:
Okno życia adresy. Dzięki tej wspaniałej inicjatywie Koscioła 
uratowano już wiele niemowląt.
Powiedz innym o istnieniu Okien Życia 
      lepiej oddać niemowlę do adopcji niż zabić
                                                                            

                     _____________________________________