Saturday, November 7, 2015

Dziwadło...?...!.

Był rok 2006. Nasza córka była wtedy na studiach w Nowym Orleanie, na południu Stanów Zjednoczonych. To własnie to miasto zwykle kojarzy się nam z huraganem Katrina
w końcu sierpnia 2005 roku. (Marlena rozpoczynała drugi rok studiów na 
Loyola University. Jeździlismy tam często pomimo, że nasze dwa miasta, 
Chicago i New Orleans, dzieliła odleglosć 900 mil. Jednak dla męża 
i dla mnie to było nic, to był fun).
Pamiętam takie zdarzenie. Idziemy z córką ulicą, oglądamy uszkodzone 
huraganem domy, rozmawiamy. W pewnym momencie naprzeciwko widzimy 
jakies monstrum. Dziwnie wysoki młodzieniec idzie ku nam. 
Jest bardzo szczupły, ma czarne ubranie, buty na koturnach, 
w uszach kolczyki, włosy stojące. Mamma mia, trącam córkę w bok. Czy ty widzisz 
to co ja widzę? A ta jakby nigdy nic, podchodzi do niego, witaja się, rozmawiają. 
My z mężem patrzymy i nie rozumiemy. Co to jest?
Nasza porządna córka,  rozmawia z takim "monstrum"!?
Lecz nie podchodzimy, tylko czekamy.
W pewnym momencie Marlena, odwraca się i mówi, 
this is my friend - Steven. Podalismy sobie ręce. Gdy już przestalismy rozmawiać - 
ON się oddalił. Kto to jest? mówimy. Czy ty nie przesadzasz??
O my God - z kim ty przebywasz? Na to nasza córka spokojnie odpowiada 
- ten chłopak jest gejem, to bardzo dobry student z Loyola. Jest dziwny bo się tak ubiera, 
ale jest zdolny i mądry. Nikt go nie potępia ani się z niego nie smieje. 
Był to zimny prysznic - By nie oceniac zbyt pochopnie...

                          ________________

  


                                                     _______________________________________________________________

No comments:

Post a Comment