Saturday, December 24, 2016

Wesołych Swiąt - naucz się mówić nieważne

Swięta, Swięta, Bóg się rodzi, wsród nocnej ciszy, Jezus malusieńki.
Każdy mysli jak spiędzić Wigilię Bożego Narodzenia, wszak to szczególny wieczór,  kiedy nawet zwierzęta mowią ludzkim głosem. W ten wieczór wszystko jest możliwe. Stoły zastawione suto, chociaż może teraz trochę mniej, a ludzi proszących na ulicach coraz więcej i więcej.. Pomimo to każdy chce się pokazać. Alkohol  pojawia się na stole, na pasterce czuć "procenty", lecz co tam, przecież Bog sie rodzi, cieszmy się. W sklepach biznes się kręci, w kosciołach księża ubierają najpiękniejsze ornaty, artysci przescigaja się w swiątecznych deklamacjach. Bog sie rodzi. Wszyscy podają sobie ręce, nie gniewajmy się mowią, bądźmy przyjaciółmi. Tak pięknie w ten wieczór wszystko wygląda, czasami pojawia się słowo - przebaczenie.
Od tego słowa zaczyna się wszystko i kończy się wszystko. Bo przebaczenie to dogłębne wybaczenie innym ale też i sobie. To nie chwilowy kaprys - przebaczam, a później znowu to samo...
To wejscie w swoją duszę z butami - by wyjsć z niej boso.
Na rozumienie tego słowa nikt nie ma monopolu nawet kosciół. Ludzie mówią o przebaczeniu, spiewają piesni, lecz tak trudno wybaczają, zbyt łatwo oceniając. Kora ma dobre teksty. "nie oceniaj mnie ani dobrze ani źle",.. spiewała kiedys

Ks. Mieczysław Maliński powiedział:
"Codziennie jestes sprzedawany za miskę soczewicy. Codziennie jestes zdradzany za 30 srebrników.
Codziennie napotykasz mnóstwo nietaktów, niedelikatnosci, interesownosci, manipulowania twoją osobą,
nie mowiąc już o atakach brutalnosci, chamstwa, nieuczciwosci. Naucz sie mówić nieważne, bo inaczej zaleje cie fala błota. Bo inaczej, gdy będziesz to wszystko zapamiętywał, analizował, udusisz się. To jest droga samozniszczenia. Ci, którzy lądują w zakładach psychiatrycznych, czy popełniają samobójstwa, mają rację oskarżając otoczenie, ale również sami są winni.
Dlatego naucz sie mówić, nieważne. Tym bardziej, że i ty nie jestes bez winy, i ty sprzedajesz swoich braci za miskę soczewicy, zdradzasz ich za 30 srebrników. I ty popełniasz wobec nich tysiące niedelikatnosci. Jestes interesowny, przewrotny, nie mówiąc o wszystkich nietaktach, z których sobie nie zdajesz sprawy, które weszły w styl twojego życia..."Spleceni w uscisku wzajemnej winy umiejmy sobie nawzajem  przebaczać


Wesołych Swiąt





 




Friday, December 23, 2016

Swięta 2013 - wspomnienie

To już moje 23-cie, Swięta Bożego Narodzenia w Ameryce.
Powoli wrastam w tę amerykańską rzeczywistosć i to co dawniej wydawało mi się
dziwne, teraz jest interesujące...hm
Jednak nadal drażni mnie komercjalizacja swiąt, ludzie szaleją na puncie prezentów.
No i te spotkania, koscioły, miejsca pracy, koncerty...Wszyscy się zapraszają,
składają życzenia, piją wino, dzielą opłatkiem. Tak dużo się dzieje,
że gdy przychodzi Wigilia czuje się zmęczenie i przesyt, jest tego tak dużo, że
brakuje czasu na skupienie.
Przypominam sobie wówczas polskie swięta___ kiedys i zamyslam się_
________
Nasza Wigilia była bardzo uroczysta. Zostalismy zaproszeni do pięknie
ubranego domu, w Morton Grove. Ja przywiozłam 93-letnią, siostrę zakonną
Rosalitę, z zakonu Sióstr Felicjanek w Chicago. Jedlismy tradycyjne polskie dania.
Marlena spiewała kolędy.Wsród gosci była przyszła żona Mateusza, męża siostrzeńca,
Rachel - żydowskiego pochodzenia, oraz mąż Justyny, mojej bratanicy, Manhal /Mike/
- arabskiego pochodzenia.Wszyscy łamalismy się opłatkiem, mówiąc sobie
Wesołych Swiąt - Merry Christmas & a Happy New Year.
Nie było tylko Piotrka, syna Basi, ponieważ jego żona Kathleen, własnie
zaczęła rodzić....Nad ranem, 25-go grudnia, przyszła na swiat,
sliczna dziewczynka, Ava Rose.
___________________________
Wigilia 2013 była ostatnią dla Siostry Rosality. 
Zmarła za niecały rok, 18 Grudnia 2014.


Tuesday, December 13, 2016

Pamiętna noc 12/13 grudnia____

   Pamietam tę noc z 12 na 13-go grudnia 1981, kiedy to generał Wojciech  Jaruzelski
ogłosił stan wojenny w Polsce. Mieszkałam wtedy w dużym poniemieckim mieszkaniu
we Wrocławiu, przy ulicy Rejtana, należącym do Teatru Muzycznego-Operetki Wrocławskiej.
Wszyscy tam zamieszkujący mieli swoje pokoje, ale kuchnia była wspólna, przez co
spotykalismy się przy robieniu sniadań czy kolacji.
Pamiętam wróciłam z przedstawienia, jak zwykle późno, chyba około 24-tej.
Ledwo położyłam się spać, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. To Bronia, przyszła
powiadomić, że jest wojna. Wszyscy zaraz zbiegli się do kuchni - jaka wojna, co za wojna?
Tu jeszcze w uszach brzmią nuty z ostatniej operetki, a tu mówią o wojnie?!..
Zaraz ktos przyniósł jakis alkohol, ktos inny zrobił kanapki. Ja w szlafroku, jak wszyscy,
usiadłam przy stole, niektórzy zaczęli palić. Przez jakies 4 godziny
rozmawialismy co będzie... Teraz zapewne, każdy usiadłby przed komputerem i szukał
wiadomosci, wtedy było inaczej ____Pamiętam poranek niedzieleny, mroźny i zimny.
Nie wiedzielismy czy spektakl się odbędzie, w niedzielę zawsze przedstawienie było o 15.
Na wszelki wypadek ubrałam futerko i poszłam do pracy. Do teatru zawsze wchodzilismy
od tyłu, aby było bliżej do garderoby. Tym razem nie udało się wejsć, ponieważ przed
drzwiami stał Leon Langer, późniejszy dyrektor, i informowal, że teatr jest zamknięty
z powodu wprowadzenia stanu wojennego. Jakas dziwna atmosfera zapanowała wówczas.
Na ulicach zrobiło sie szaro, a w naszych młodych sercach dziwnie smutno.
_____Janusz Telejko, vice-dyrektor katolickiego radia "Rodzina" we Wrocławiu, wtedy
spiewak, /później reżyser/, zaczął pisać scenariusze koncertów religijnych, które
prezentowalismy w kosciołach. Nieraz po przedstawienu w niedzielę, z teatralnym makijażem
na twarzy, zakładałam srebrną suknię i pędziłam do samochodu, którym w kilka osób,
jechalismy na koncert. W kosciołach ludzie przeważnie już czekali - kończyła się wieczorna
msza. W blasku swiateł wychodzilismy przed ołtarz.
Gdy spiewałam "panie serce nam daj - mężne w walce ze złem", cały kosciół bił brawo,
/wtedy wszystko miało symboliczne znaczenie/.
W czasie stanu wojennego z różnymi programami wystapilismy w ponad 40 kosciołach
Wrocławia i województwa. Do sukien i garniturów przypinano nam wizerunek Wałęsy.
Nie można było mówic otwarcie o tym, że mamy dosć reżimu, więc poprzez religjine
teksty mówilismy - stop!. Oczywiscie bylismy przygotowani, że na każdym z tych
koncertów mógł być ktos z SB, księża uprzedzali nas. Co prawda inteligentna
reżyseria Janusza Telejko, nie dawała podstaw do zatrzymania kogokolwiek,
lecz zaczęło się robić niebezpiecznie. Musielismy zawiesić naszą działalnosć.
Pewnie jeszcze długo, długo bedzie trwał spór o to, czy stan wojenny był to wybór 
mniejszego zła, czy była to ryzykowna gra generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Jedno jest pewne, ruch solidarnosciowy w Polsce był fenomenem w dziejach swiata
A nazwisko Wałęsa, czy nam się to podoba - czy nie, jest znane nawet 
w najmniejszych zakątkach swiata, -Walęsa i Wojtyła- (Pope John Paul II) _____

Chicago 2016
        .......

Sunday, December 4, 2016

Żyć życiem...

Mija kolejny rok, lecz ciesząć się nie myslimy, że o kolejny rok jestesmy starsi....
Być może takie myslenie nie ma sensu gdy ma się 20 lat, lecz gdy ma sie trochę więcej?
Wspaniale by było, nie dzielic życia na etapy, tylko po prostu żyć, i cieszyć się jednakowo,
nie ważne czy ma się 20 czy 70 lat. W pewnych kulturach, w naszej niestety też, panuje
przeswiadczenie, że jak ma się powyżej 50-tki to już jest się starym, i niczego od życia nie
należy oczekiwać?! (ha)
W Stanach Zjednoczonych zauważyłam, nie wszyscy myslą w ten sposób.
Znam kobiety po 60-tce, które ubierają krótkie spodnice i tańczą na parkiecie.
Ktos powie "z tylu liceum z przodu muzeum"..,  może, lecz who cares, (kogo to obchodzi),
jak mowią Amerykanie. Po co sie przejmować, kiedy można po prostu "żyć życiem",
i być szczęsliwym.
W Ameryce większosć bogatych ludzi na starosć idzie do centrów starosci, gdzie żyje się
jak w złotej klatce, fryzjer na miejscu, restauracja na miejscu, sklep z drobiazgami
i pielegniarka też. Mają prywatne opiekunki, i żyją w luksusie, często do póżnej starosci.
Oczywiscie patrząc na to z drugiej strony, to takie życie jest odizolowaniem od swiata,
ale kto o tym mysli.
Natomiast, jeżeli weźmiemy pod uwage tych biedniejszych, to już sprawy się komplikują.
W przypadku choroby czy niedołęstwa, kwalifikują się do regularnych domów starosci,
gdzie w pokojach jest kilka łóżek.
Czy mają poczucie, że dzieci ich nie chcą? - to zależy. W kulturze amerykanskiej, poniekąd,
to normalne. Rodziny wielopokoleniowe, mieszkające w jednym domu, - to rzadkosć.
Zdarzają się takowe, może jeszcze, w kulturze hinduskiej, arabskiej, koreańskiej,
meksykanskiej, czy naszej - polskiej, gdzie dzieci opiekują się rodzicami, ale też już z tym,
coraz trudniej...
Coraz wiecej przybywa biednych ludzi, /Polaków też/, którzy mając skromne emerytury,
nie mają z czego opłacić podstawowych rachunków. Smutne -ale prawdziwe. Niby jest wiele
informacji jak otrzymać pomoc, lecz jak przyjdzie co do czego, to ludzie ci są zagubieni
i nie wiedzą gdzie się udać.
______________________
Proponuje za dużo nie mysleć, bo to też niedobrze, człowiek przestraszony tym co będzie,
spina się wewnętrznie i kurczy emocjonalnie. Zaczynają się choroby, często cały
posplatany ze sobą ciąg. Jak sobie pomóc? Zacznijmy .....tańczyć. Smieszne?- może.
Lecz chociaż mało się o tym mowi, taniec to swietna terapia i sposób na wyrażanie uczuć.
Oczyszcza psychikę z niepotrzebnych emocji i stersów. Ten rodzaj aktywnosci fizycznej
daje ogromny zastrzyk energii. Nienawidząc ćwiczeń zacznijmy tańczyc, obojetne ile
mamy lat i... ile dolarów na koncie.  Choreoterapia - terapia tańcem, staje sie coraz bardziej
populana. Faktem jest, że czasy niedobre i ludziom nie chce sie mysleć o rozrywkach...
Gdy przyjechałam do Ameryki prawie 30 lat temu, nocne kluby były pełne, ludzie się
bawili. Teraz natomiast, czasy niepewne, drożyzna i pracy mniej. Zewsząd słyszymy złe
prognozy, na internecie makabryczne wizje swiata.
W powojennej Polsce lat czterdziestych, czy pięćdziesiątych, ludzie byli zestresowani,
a jednak ogladając filmy z tego okresu, widzimy kolorowe sukienki w groszki, i taniec na
gruzach, czyż to nie był sposób odreagowania? A później, różne spotkania rodzinne,
i tak modne prywatki. Ludzie, pomimo ciężkich czasów, wiecej żyli życiem, mniej się izolowali.
Teraz natomiast żyjemy niepewnoscią i lękiem.
     A życie ucieka i żaden moment nie powróci, nie powróci ________

Tuesday, November 22, 2016

Kocham Cię życie


   Urodziłam się w poniedziałek, 22-go listopada,
/w dokumentach mam, że 1-go stycznia/,
roku pańskiego...... nie ważne...
Ważne, że żyję na tym swiecie - 21900, dni i nocy - nocy i dni...
Straaasznie długi czas. Czy to możliwe?
Mam w pamięci każdy szczegół z mojego życia
Smutne chwile, i te radosne
Sukcesy, i porażki
Chce mi się smiać i płakać zarazem..
        Córka mi powiedziała, że przede mną nowe 40
        Hmmm zobaczymy?
       (a może więcej? ha ha ha)
   __________________________
Edyta Geppert w roku 1986 wylansowała
taką fantastyczną piesń -  Kocham cię życie,
(autor: Wojciech Młynarski, kompozytor: Włodzimierz Korcz)
To cos dla mnie. Gdyby dane mi było jeszcze cos w życiu
zaspiewać, to własnie wybrałabym:
- Kocham cię życie -
A ja szepnę skrycie
Och życie kocham cię, kocham cię,
Kocham cię nad życie
Choć barwy sciemniasz
Choć tej wędrówki mi nie uprzyjemniasz (!)
Choć się marnie odwzajemniasz
       Kocham cię życie
       Kiedy sen kończy się, kończy się
       Kończy się o swicie
       A ja się rzucam
              Z nadzieją na budzący się dzień

                                         Kocham cię życie

Thursday, October 20, 2016

Atmosfera cmentarzy

Czemu lubię polskie cmentarze?
Bo są nasze, bo tchną przeszłoscią, szacunkiem dla zmarłych,
majestatycznym spokojem i pięknem. Na polskich cmentarzach palą się swieczki,
długo stoją kwiaty, leżą wieńce, a piękne pomniki pokazują miłosć i pamięć najbliższych.
Tu leży babcia a tu prababcia, tu wujek a tu brat. Ojciec, matka.....Na takim cmentarzu,
szczegolnie na prowincji, można "odwiedzić" całe rodziny,
zadumać się nad przemijaniem, z tęsknoty uronić łzę.
Cmentarz to taki drugi dom - lecz już nie życia a smierci. Na polskich cmentarzach
są studnie by puste flakony napełnić wodą, wstawić swieże kwiaty. Piękne alejki
i gdzieniegdzie ławeczki, - można usiąsć i zamysleniu przywołać fragmenty minionych dni. Zapłakać..____________
Czy lubię amerykańskie cmentarze?
Hmmm. I tak i nie. Są takie czysciutkie. Kwiaty po paru dniach są wyrzucane
do kosza bo kosiarka kosi trawę i nikt nie będzie się bawił w ich przestawianie.
Wszystko to biznes i czas. Byłam z rodziną 1 -go listopada na cmentarzu Marry Hill w Niles.
Odwiedzalismy różne groby idąc po grobach innych, - tutaj to normalne. Najgorsze były
kupki kaczek, których na tym cmentarzu jest mnóstwo, i gdy jest mokro łatwo w nie wejsć.
Na cmentarzach amerykańskich  nie ma takiej zaduszkowej atmosfery jak w Polsce.
Każdy przyjdzie i leci zaraz do domu. Nawet chyba nie ma tu duchów..
Pewne są zajęte bo w Ameryce dwa magiczne słowa są najważniejsze 
                                business & money

Sunday, August 7, 2016

Queen of the Night / Krolowa Nocy

Wszystkim, którzy przyszli do "Chicago Temple" przy 77 W. Washington St., Chicago IL
usłyszeć moją córkę w roli Królowej Nocy w Czarodziejskim Flecie,
W.A. Mozarta, serdecznie dziekuję. Marlena Dzis zaspiewała w 3 przedstawieniach operowych,
11, 16 i 17-go sierpnia 2013, (operę wystawiono 6 razy).
Trudno jest mi chwalic, bo jestem matka, lecz mysle, ze zaspiewala perfekcyjnie, przeszła samą siebie, zachwycila skalą głosu i techniką. Metaliczny sopran koloraturowy o pięknym brzmieniu
i czystej diamentowej barwie. Po każdej arii dostawała gromkie brawa. Oczywiscie sala była wypełniona po brzegi. Zawiodła tylko polska prasa...
Marlena Dzis jest absolwentka Loyola University w Nowym Orleanie w stanie Luizjana,
bachelor degree - vocal jazz & music education.
oraz Nothwestern University w Evanston, Illinois, master degree - classical vocal & music education.


American Chamber Opera Company
           J-Na Haute Couture

       The Magic Flute

     Music By: W. A. Mozart
     Conductor: Steven Haschke
     Director: Thrisa Hodits
     Original German Libretto: Emanuel Schikaneder
       Cast (Obsada)
     Tamino: Leslie Hill, Nathan Oakes
     Pamina: Katy Compton, Elyse Kakacek
     Papageno: Christopher Hatcher, Sean Stanton
     Queen of the Night: Marlena Dzis, Holly Flack
     Sarastro: David Govertsen, Jonathon Weller
     Monastatos: Marcel Miller
     Papagena: Theresa Egan, Caroline Zavislak
     First Lady: Mary Lutz-Govertsen, Jessie Lyons
     Second Lady: Gretchen Adams, Jori Jennings
     Third Lady: Bernadette Garza, Anne Lerum
     Speaker: George Goetschel
     Chorus & Orchestra
     Ensemble & Spirit Children

       Performances
     Chicago Temple 77 W. Washington St. Chicago IL
     www.americanchamberopera.org

Wednesday, August 3, 2016

Wakacyjna nostalgia

     Na zewnatrz zbyt gorąco. Ta pogoda nie dla mnie.
Zamiast gorąca wolę chłód, moj umysł wtedy lepiej pracuje. Lecz cóż, lato jest latem. Osobiscie najlepiej czuję się w temperaturze 70 - 80 stopni w skali Farenheita. Co do zim, to magą być baaaaardzo mroźne. Czyli co, może jednak Alaska?
Ale podobno tam miałabym ciagłą depresję, bo dni są krótkie, a noce długie. I tak źle i tak niedobrze.
Nie wiem, czy przez to gorąco, ale jakas wakacyjna nostalgia się wkradła
do mojej duszy i ciagle myslę o tym co było....Przypominam sobie moje pierwsze dni we Wrocławiu, (Maj - 1980). Dom dla artystów, w którym mieszkałam na początku - słynny Trzonolinowiec
i Teatr Muzyczny. Pamiętam zapach pudru i oczy artystów. Dyrektorkę Operetki
Marię Januszkiewicz - Nowicką, Dyrygentkę Marię Oraczewską - Skorek, Ewę Żurakowską, Jurka Krobickiego, Jankę Garbińską, Felę Warszawską, Alicję Sagadyn, Anię Dobrzańską, Janusza Telejko, Janusza Kujanka, Irka Swierszcza, Antosia Żydka, naszą garderobianą - Zosię Starzyk. Pamiętam jeszcze wiele innych fantastycznych osób, ich sposób bycia, ubierania się, wspólne przeżywanie premier i nasze biesiady w operetkowym mieszkaniu na Rejtana. Z taką artystyczną miłoscią jest jak z pierwszym mężczyzną,
(ha ha ha) - nie sposób zapomnieć..
Chyba sie rozkleiłam. Tamta woda przepłynęła.......
Zastanawiam sie tylko czy Wrocław mnie zauroczył - bo teatr?, 
                                czy teatr - bo Wrocław?
                                    _______________


Tuesday, August 2, 2016

Kobiety z Wenus

 Im bardziej swiat idzie do przodu tym bardziej staje się sztuczny.
Weźmy  kobiety show biznesu, aktorki, spikerki. Żadnej zmarszki, noski wyprofilowane, usta
powiększone, policzki nadmuchane, fałdki na brzuchu wycięte, no i oczywiscie pięknie
ukształtowane biusty, /implanty/. Co do biustu, to dziwię się mężczyznom, że lubią to co jest sztuczne.
Hmmm
Lecz...  mężczyzni są wzrokowcami. Dla nich pociągajaca bardziej jest ta co jest ładna
i sexy - oczywiscie.
Jest taka książka Johna Gray, "Mężczyzni są z Marsa a kobiety z Wenus", pozwalająca (poniekąd), zrozumieć patrzenie mężczyzn i kobiet na swiat, na siebie, na wszystko. Polecam.
Oczywiscie można starać się zrozumiec pragnienie każdego z nas bycia ładnym. My kobiety chcemy być pociągające, że idąc ulicą, czy będąc w pracy, ktos "zawiesi" na nas oko. Mężczyzni mają się podobnie. Już coraz więcej przedstawicieli płci brzydkiej idzie do kosmetyczki, manicurzystki, salonów opalania. Mężczyzni typu aktorzy, politycy, czy prezenterzy telewizyjni, dokonują dosć częstych korekt twarzy.
Nieraz zastanawia, że matka wygląda młodziej jak córka.
Niedawno byłam zszokowana gdy zobaczylam żonę, swiętej pamięci Presleya - Priscille, która
będac po 70-tce, wygląda młodziej od swojej córki. Chirurdzy plastyczni zarobili na niej niezłe pięniądze. Wygląda sztucznie, ale kto o to dba.  Gdyby odtworzyć jej prawdziwą, zniszczoną wiekiem twarz
i porównać z aktualną, szok byłby ogromny.
Wiele kobiet  nie boi się starosci, (ja do nich też należę, ha ha).
Kobiety powinny być dumne ze swoich zmarszczek, ponieważ one malują nasze życie...
Z kolei, jak czytamy w prasie, niektóre panie zwłaszcza aktorki, panicznie boją się zmarszczek.
Ten strach to obawa, że poprzez starzejący się wygląd nie będzie nowych propozycji filmowych
czy reklamowych, a to wiąże się z utratą dochodów - i tu może być problem
W dawniejszym aktorstwie zmarszki były w cenie, pozwalały bardziej wyrazic prawdziwosć
granej postaci, teraz kamera brutalnie pokazuje wszystko.

I pomysleć, że moja koleżanka Majka, tancerka zespołu Sląsk, zwykła mawiać, że
twarz kobiety bez zmarszczek wygląda jak...dupa





Thursday, July 21, 2016

Polacy - Rodacy....

Złosci mnie gdy słyszę, że wychowankowie PRL-u to ludzie wstydzący się
swojej ojczyzny, niekumaci, niepatriotyczni itp.
Jest oczywiste, że my - 50 - 60 latkowie,
urodzilismy sie i wykształcili w Polsce Ludowej - bo takie były realia,
lecz idiotami nie jestesmy. Amerykanie dziwią się, że my wychowani w komunizmie
umiemy tutaj żyć, radzić sobie, robić kariery....
Gdy słyszę teraz o 30 - 40-latkach w Polsce, którzy tracą sens życia w
kraju nad Wisłą, zastanawiam się czy o taką wolnosć chodziło....
______________
Z mojego 25-letniego doswiadczenia w Stanach  Zjednoczonych
widzę, że to stara Polonia często gardzi rodakami znad Wisły.
Ta Polonia, która przyjechała tutaj po wojnie!
Nie wiem skąd się to bierze, bo własnie od tych ludzi słyszałam, że Polacy to złodzieje,
że Polaków nie stać na dobre samochody, (!), albo słowa, "niech pani mi pokaże chociaż jednego
mądrego Polaka"....Zazdrosć? Z innych źródeł wiem, że żyli w Ameryce po wojnie bardzo skromnie.
Było im ciężko, nie mieli samochodów... Jedli pierogi z kapustą, kiełbasę przy swięcie, cebulę,
- popijali to czarną kawą, często wódką. Oczywiscie w Polsce szła fama, że wszyscy są milionerami.
Podobno zaraz po wojnie lepiej było mówić, że jest się Niemcem niż Polakiem.
Zastanawiające..
 ______________________
Wydaje się, że Polacy - Rodacy nigdy się nie lubili naprawdę?!
i przed wojną, i po wojnie, i teraz...
Efekty tego wzajemnego nielubienia się widać - stara Polonia izoluje się od nowej.
Nikt nie zabiega, (albo zabiega za mało), by nielegalnych Polaków mieszkających
tutaj całe lata, objęła amnestia, by mogli wreszcie dostać stały pobyt...
Zobaczyć rodzinę po latach. Przecież oni płacą podatki..!!
Polacy nadal muszą prosić o wizy wjazdowe do Ameryki?!
Totalny absurd
Jestesmy silną w naszym pojęciu - a jednoczesnie słabą - 
na arenie amerykańskiej - grupą etniczną.
____________________







Wednesday, July 20, 2016

Nasza siła

Myslę, że w każdym z nas drzemie potężna siła, o której nawet 
nie mamy pojęcia. Ta siłą jest nasz mózg. Nasze szczęscie 
i nieszczęscia, a nawet nasze choroby, pochodzą stamtąd. 
Nasze błędy myslowe mogą spowodować zwarcie - chaos w nas samych. 
Oglądanie się w przeszłosc też niewiele załatwia.
Przestawienie myslenia nie jest łatwe, lecz jest możliwe, pod warunkiem, 
że tego naprawdę chcemy.
Bóg jest wszędzie.... 
Jak dobrze obudzić się w poczuciu, że swiat jest piękny pomimo wszystko,
że nie jestesmy sami. Często aby osiągnąć taki stan umysłu 
trzeba przejsć dłuuuuuugą drogę
          Lecz warto taką drogę przejsć

__________________________________ 

Tuesday, July 5, 2016

Życie jest piękne

Czerwiec 2011 
/ Marlena zaprosiła mnie na krótki wypoczynek do Wisconsin.
Własnie zrobiłam ostatnie podejscie do radia po dosć znacznej utracie słuchu
i byłam  zestresowana / 

Siedzimy więc i moczymy nogi w zatoczce w Door County.
Woda czysta, niemal źródlana. Wokół nas wielkie głazy i przepiękny zachód słońca. 
Niebo zmienia kolory z pomarańczowego na czerwony, a słoneczna kula staje się 
coraz mniej widoczna. Fantastyczne.
Czy widzisz te chmury w ksztalcie psa, pytam córkę? Gdzie?, O tak widzę, odpowiada. 
A czy widzisz tamte po prawej stronie, wyglądają jak drzewa na wsi? 
Tak tak, cos niesamowitego!
A czy widzisz ten samolot tam, tam, daleko, taki pasek - pokazuje jej niewdzialny 
wręcz punkt. - Gdzie? Nie widzę!..
Tam, daleko, po prawej stronie tej chmury w kształcie... dinozaura. 
O.. o..szkoda, już się schował, już wszedł w chmurę
________
Nasz hotel jest super. Ktos miał rewelacyjny pomysł, aby z farmy zrobić eleganckie miejsce, chociaż może trochę drogie, bo 200 dol za jedną noc. Będąc tam można chodzic po lesie, zrywać polne kwiatki, oglądać owce pasące się na zagrodzonej łące, podziwiać klomby z pomidorami 
i ogórkami. Nikt nie przeszkadza. Czasami widać tylko kogos czytającego książkę na balkonie, 
lub  cichutko idącego do basenu. Ludzi jest tu niewiele, dzieci w ogóle. Na parkingu zaledwie 
kilka samochodów. Ci co tu przyjeżdżają, muszą miec maksymalny spokój i relaks.
O ósmej rano czekamy na sniadanie, lecz nikt nie przynosi...Miało być podane do pokoju? Otwieramy drzwi i widzimy koszyk na podłodze, a w nim pachnące jedzenie, swieża kawa, owoce.
Idziemy na balkon. Cisza wszędzie, jedynie ptaszki spiewają w drzewach, które do złudzenia przypominają mi te z babcinego ogrodu.
Mamusiu, czy słyszysz ten strumyczek, tę spadającą wodę?
Jaki strumyczek? No tam, pomiędzy kwiatami. Nie słyszysz?
Nie, nie słyszę - odpowiadam, musisz mi go później pokazać.
Po sniadaniu schodzimy na dół i idziemy do klombu. Marlena rozsuwając kwiaty, pokazuje 
mi malusienki wodospadzik szerokosci dłoni.
Jak ty usłyszałas ten szum wody? przecież ten strumyczek jest taki niewielki?.
Nie przejmuj sie mommy, ty dzisiaj nie usłyszałas strumyka, 
a ja wczoraj nie zobaczyłam samolotu ha  ha ha
                                               Życie jest piękne

Friday, July 1, 2016

Wrzesniowy taniec....

Miałam tym razem pisac o moim kocie Colby, lecz zdałam sobie sprawę, że już 17-ty wrzesień, 
i kolejna rocznica napasci Sowietów na Polskę, w 1939. Oczywiscie nie mogę tego pamiętać ponieważ nawet nie było mnie w planie, a moja mama miała wówczas 13 lat.
"Deszcz jesienny deszcz", pamiętam piesń spiewaną kiedys. Wszystkie piesni wojenne mam w pamięci. Moi rodzice w czasach komuny zawsze po cichu mówili o czasach wojny, o wszach, głodzie, ucieczkach i wiecznym strachu. Na poczatku nie było dla mnie zrozumiale, że Rosjanie  na nas napadli. A później pomogli się nam wyzwolić!?  No, ale jestesmy wolni pytałam, a nie możemy mówic głosno, że ten czy tamten siedział po wojnie w więzieniu dlatego, że walczył o "prawdziwą" Polskę? To jestesmy wolni czy nie!? - byłam skołowana. Powiedz mamo jeszcze raz, pytałam siedząc przy stole i wybałuszałam oczy dziecka, najpierw napadli na nas Niemcy
a zaraz potem Sowieci? A ta Żydowka ze wsi, której całą rodzinę zabili Niemcy, jak ona się uratowala? Pytałam mamę, bo tata nie lubił za bardzo, o tym rozmawiać.
Ona przesiedziała wojnę za piecem, miała zrobiony schowek, i tam się ukrywała, a po wojnie 
ożenił sie z nią Polak i dał jej nazwisko....
Często myslę o Irenie Sendlerowej,  która uratowala 2500 żydowskich dzieci z getta warszawskiego. Nie tak dawno oglądalam o niej film, w telewizji amerykańskiej. Fantastyczna postać, powinna być swiętą. Czyli nie jest tak jak niektórzy krzyczą, a polski prezydent przeprasza za "błędy" Polaków. Błędy Polakow?! Może błędy jakiejs grupy! ale nie wszystkich!
Ja się nie godzę na przepraszanie za mnie.
.....I znowu powracam do piesni wojennych, na których się wychowałam, i które wprowadzają mnie 
w stan zadumy. Na poczatku mojej artystycznej działalnosci, dużo wystepowałam w składankach wojennych, później przestałam, ponieważ zawsze, gdzies tam pomiędzy wierszami, była pochwała "przyjazni" polsko - radzieckiej....

  Rozkwitały pąki białych róż, 
  wróć Jasienku z tej wojenki wróć. 
  Wróć ucałuj - jak za dawnych lat, 
  dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat...
                 _______________ 
       Dzis do ciebie przyjsć nie mogę zaraz idę w nocy mrok,
       nie wyglądaj za mną oknem, w mgle utonie próżno wzrok.
       Po cóż ci kochanie wiedzieć, że do lasu idę spać,
       dłużej tu nie mogę siedzieć - na mnie czeka lesna brać...
                 _______________

Friday, June 3, 2016

Sława jest ciężka

(2012)
Czesława Maria de domo Cieslak, primo voto Gospodarek, secundo voto Kowalczyk.
Prosze Państwa - Violetta Villas!!!!!!!!!
.............
Juz jej nie ma, zmarła w samotnosci 5-go grudnia 2011, w poniedzialek. Żyła 73 lata.
   "Mamo smutno tu i obco drzewa inne rosną i ciszy nikt nie zna tu........
Widzę znów nasz dom, ciebie mamo w nim, wspominam stary klon, ciemny i wysoki jak dym....
Mamo nie mysl, że się skarżę, brak mi tylko marzeń i dawnych snów, moich snow..."
To chyba najpiekniejsza piosenka w jej wykonaniu, jaką kiedykolwiek słyszałam
..........
    Zabrakło normalnosci. Bo jej życie to tytaniczna a jednoczesnie zwariowana praca artystyczna.
I opera, i operetka, i estrada. Paryska Olimpia i Las Vegas, Chicago i Nowy Jork, Japonia, Australia
i setki innych miejsc... Studiując życiorys zastanawiałam się, dlaczego czasami godziła sie występować
w tandetach kiedy mogła zawsze wystepować w najlepszych produkcjach. Może zabrakło jej kogos,
kto by ją prowadził? doradzał, myslał za nia, rozwijał intelektualnie. Możliwe, że ona sama tego nie chciała uważając, że da sobie radę i nikogo nie potrzebuje. Sława potarfi otumaniać.
Moj starszy kolega, puzonista z Wrocławia opowiadał, jak po pierwszym pobycie w Las Vegas, Villas udzielając wywiadu w Polsce zaczęła mówic łamaną polszczyzną?? To dało do myslenia wscibskim dziennikarzom, którzy od tej pory wzięli ją pod lupę. Zaczęto sie z niej nabijać. Jak mówiono wtedy, "Villas się spaliła". 
Miała syna z pierwszego małżenstwa lecz niedawno oskarżyla go o chęć przejęcia majątku, a tymczasem dawała się wykorzystywać opiekunce. Ciagłe znaki zapytania, jakas totalna paranoja.
Nie zabezpieczyła sobie praw do piosenek, przez co większosc jej piosenek  należy do ZAIKSU
i Polskich Nagrań. Ostatnio zaczęła popadać w biedę. Ona, która w komunie w Polsce miała dwa Mercedesy i willę w Magdalence...
 W 1968 roku dobrowolnie przyjęła propozycję wywiadu SB MSW, obierając pseudonim operacyjny "Gabriella". Współpracę zakończyla w 1973 roku. Zastanawia, dlaczego kobieta o takiej sławie , głosie, urodzie i  pozycjii godziła się na takie zobowiązania....?
Artystka podobno zmagała sie z uzależnieniem od alkoholu, morfiny oraz innych używek. Służba wywiadowcza, z którą była związana, odnotowała przypadki zakupu przez Villas narkotykow
i anormalnych zachowań za granicą. Na skutek tego zastrzeżono jej nawet paszport i wyjazdy z kraju w 1977 roku. Podobne notatki sporządzała SB ws. problemów Villas ze zdrowiem psychicznym...Z drugiej strony żal jej, bo różni ludzie zaczeli ją wykorzystywać. Przeżyła parę napadów rabunkowych w Magdalence. Dawała się psychicznie zniewalać, /wykorzystywać finansowo/, swojemu menagerowi i adwokatowi. Chicagowski biznesmen natomiast, który ją poslubił, chciał na niej zrobic biznes, pózniej osmieszył, że cały czas klęczała, modliła się, że wolała zajmowac się zwierzętami niż isć z nim do łóżka..
Ech życie.. Villas, która w Las Vegas wjeżdżała na białym koniu na scene i spiewała z wielkimi swiatowymi artystami typu Frank Sinatra czy Paul Anka, teraz miałaby spiewać na Jackowie. Zastanawiające.
Violetta powoli się pogrąża, ucieka w modlitwę, zamyka się. Niektórzy uważają, że jest chora i ta choroba nasila się przez co daje sobą manipulować. Spiewa infantylnuy reperuar, idzie na tanią sławę, zakłada schroniska dla zwierząt. Afery wybuchaja jedna po drugiej.
.....W Chicago w 2003 roku rozmawiałam z nia na antenie Radia Polonii 2000. Przyszła do studia, niska z długimi włosami ale nie takimi jak zawsze, w okularach, pokorna i jakas zagubiona....W wywiadzie ciągle nawiązywała do Boga...
..Mowi się, że miała głos i urodę, ale  była chimeryczna. Prosta dziewczyna, rzucona na szerokie wody bez "ochrony". Miala 17 lat jak urodziła syna, za 2 lata sie rozwiodła. W międzyczasie wyjechała do Szczecina do szkoly muzycznej, później do Wrocławia gdzie uczyła się przez rok. Uważa się, żeVillas była sopranem koloraturowym o rozszerzonej skali. Osobiscie uważam, że była bardziej sopranem spinto, cięższym w gatunku i barwie, a jednoczesnie z możliwosciami koloraturowymi. Oczywiscie nie ulega watpliwosci, że miała piękny, potężny głos, wielką skalę, jakąs podniecającą zmysłowosć.
Zawsze w piosenkach wracała do domu rodzinnego. Widziałam ten dom na wzgórzu, jadąc kiedys do Kudowy Zdroju na koncert ze Sląską Estradą. Zwykły dom, jak wiele w Polsce w tym czasie, lecz zapewne niezwykły, skoro tak wiele dla niej znaczył;
"W Lewinie kolo Kudowy jest dom z mych dziecinnych dni
Dzis stary, we wspomnieniach nowy, miał z polska otwarte drzwi......"
Violetta Villas miała dobre serce. W latach 60-tych wspierala finansowo fundusz budowy Centum Zdrowia Dziecka w Warszawie. W późniejszym czasie życia pisala artykuły: "Jak wyrwałam się ze wsi", "Musiałam sostawic syna", "Jak przestałam byc Czesławą", "W Las Vegas byłam gwiazdą", "Zazdrosć zabiła tę miłosć", "Podstępem zamknęli mnie w psychiatryku".....Te artykuły to jakby "wyrzucanie" przeszłosci , która może bolała?
Ktos powiedział, "zamieniła talent na kicz"... Nie ulega jednak watpliwosci, że że miała to cos, co jest trudne do zdefiniowania, że była inna. Może większą odpowiedź na wiele znakow zapytania w jej życiu znaleźliby ci, co wierzą w reinkarnację?.
Być może Violetta Villas musi jeszcze cos "odrobić" w  kolejnych wcieleniach...
Krytycy muzyczni mówią natomiast, "nie udźwignęła sławy"
                                           .................................................

Monday, May 2, 2016

Dziwny ten swiat

(Chicago 2012)

Juz Czesław Niemen spiewał:
Dziwny jest ten swiat, gdzie jeszcze wciąż miesci się wiele zła,
I dziwne jest to, że od tylu lat człowiekiem gardzi czlowiek....
Zaiste dziwny. No bo jak wytłumaczyć, że różne tragiczne wydarzenia przyjmujemy z coraz większym spokojem, niejako przyzwyczajamy się, że na tym swiecie jest tyle zła. Owszem, oglądamy telewizję, słuchamy wiadomosci radiowych, kiwamy głowami, że ten swiat zwariował, następnie wsiadamy do samochodu i jedziemy do pracy. Po paru dniach już coraz mniej rozmawiamy o tym, co się wydarzyło. Nowe wydarzenia przykrywają stare. Jestesmy bezsilni. Mówimy - taki teraz swiat...
 W tym wszystkim jest sciana nie do przebicia - sciana obojętnosci rządów. Rządza pieniądza.  
24 - letni zamachowiec, James Holmes, legalnie w ciągu dwóch miesięcy kupił w lokalnym sklepie w Denver cztery pistolety, i 6 tys. sztuk amunicji. W nocy z 19 na 20 lipca idzie do kina, i zabija 12 osób, a 58 rani. Wczesniej zaminowuje mieszkanie i to tak, że najwięksi spece nie mogą tego rozmontować.  Tę absurdalną jatkę młody człowiek urządził podczas premiery najnowszego filmu o Batmanie - "Mroczny rycerz powstaje". Ofiar mogło być więcej,  tylko sprawcy zacięła się broń..
Prezydent Barack Obama oswiadcza, że razem z żoną są zszokowani, obiecuje winnych postawić przed sądem: "tak jest zawsze, kiedy nadchodzą chwile mroczne, musimy sie zjednoczyć, jako jedna amerykańska rodzina. Musimy mysleć o ludziach z Aurory i modlić sie za nich. Ani słowa o ograniczeniu dostępu do broni! Podobnie zachowuje sie Mitt Romney, rywal Obamy w nadchodzacych listopadowych wyborach, "oczekujemy, że osoba winna tej straszliwej zbrodni stanie przed sądem".
Pięknie. Wyuczone formułki, znane na całym swiecie. Tylko współczucie,  nic o polepszeniu swiata. 
Nic o tym co zrobić, by zmienić sposób sprawowania władzy, by zmienić prawo. 
By wprowadzić nowe obostrzenia przy zakupie broni.

Okazuje się, że obaj kandydaci na prezydenta, boją sie narazić potężnemu lobby sprzedawców i posiadaczy broni, których reprezentuje National Rifle Association. To najsilniejsza grupa wpływów w Waszyngtonie. Silniejsza nawet od lobby żydowskiego. Stowarzyszenie to pilnuje zapisanego w konstytucji prawa do posiadania i kupowania broni. Torpeduje wszelkie ewentualne propozycje zmian. Nic nie może się stać bez ich zgody. - Są zbyt mocni aby z nimi wygrać 

Friday, March 25, 2016

Etyczny chaos

     Grupa brytyjskich specjalistów orzekła, że jest już odpowiednia technologia by przeprowadzić zapłodnienie in vitro wykorzystując materiał pobrany od trzech rodziców (?). To nie science fiction.
Naukowcy - specjalisci orzekli, że zabieg jest bezpieczny i już wkrótce władze będą dyskutować nad prawnymi regulacjami wokół tej metody. Nowa metoda in vitro, ma na celu zapewnienie dziecku zdrowych mitochondriów i wyeliminowanie chorób genetycznych.
Procedura dosć skomplikowana budzi duże wątpliwosci pod względem etycznym i stawia ludzi przed pytaniem, jak daleko można się posunąć przy "tworzeniu" nowego życia. Krytycy zauważają, że nie możemy w żaden sposób przewidzieć, jak posiadanie trzech biologicznych rodziców wpłynie na fizyczny i psychiczny rozwój dziecka.
Coraz częsciej pojawiają sie głosy, (i słusznie), że naukowcy posuwają się za daleko i marnotrawią srodki na badania, budzące moralny i etyczny chaos.
Od in vitro z trzech rodziców, coraz bliżej do małżeństw zbiorowych. To też nie science fiction. Boris Dittrich, aktywista homoseksualny, zwany ojcem ruchu politycznego, wotujacego za małżeństwami gejowskimi w Holandii, przyznał, że małżeństwa grupowe trojga lub więcej ludzi są następnym nieuniknionym, "logicznym" krokiem, rozmontowywania tradycji małżeństw swiata. Dittrich, dawny parlamentarzysta holenderski, uważa, że to początek czegos nowego i przebudowa myslenia zajmie wiele lat, lecz jest możliwa.

Zastanawiam się w jakim swiecie będą żyć nasze prawnuki. Być może do tego czasu zdarzy się cos, co zatrzyma ten diabelski pęd_____________





Tuesday, March 1, 2016

Happy Birthday Lena - we love you

Wciąż pamiętam ten dzień kiedy przyszłas na swiat..
Wiedziałam, że stało się cos bardzo wielkiego, 
i że moje dziecko jest najpiękniejsze na swiecie.
Później zawsze czuwałam nad twoim oddechem,
pragnęłam abys była bezpieczna.
Nie lubiłam gdy płakałas, 
chciałam ci dać wówczas gwiazdkę z nieba
Byłam zawsze dumna z ciebie,
i zawsze w ciebie wierzyłam.
______Jestes już dorosła, mądra i piękna..
Modlę się aby Bóg dał ci wszystko co najlepsze,
a na twojej drodze bylo tylko słońce!!
A moja milosc? 
Będzie zawsze przy tobie 
Gdziekolwiek bedziesz - Ty 
Gdziekolwiek będę - Ja
Bo miłosć matki jest wieczna
____________________
Marlena Dzis urodziła się 1-go marca 1986 we Wrocławiu.
W wieku czterech lat wyjechala z rodzicami do Stanów Zjednoczonych.
Ukończyła Jezuicki Uniwesytet - Loyola w Nowym Orleanie - Luizjana, 
oraz  znakomity prywatny - Northwestern University w Evanston Illinois 
Jest magistrem muzyki. Polish-born lyric coloratura soprano






Wednesday, February 10, 2016

Znachorki / Wizjonerki

     Jest taka kobieta we wschodniej częsci Polski, która leczy, /wczesniej jej ojciec/. Myslę, że srodowisko lekarskie tego regionu, o niej dobrze wie. To już wiele lat - może 50, jak przed jej domem stoją ciągle samochody, każdego dnia, do dzisiaj. Próbowano jej zamknąć praktykę ale nie było podstaw, nikt się nie skarżył, nikomu nie zrobiła nic złego, wręcz przeciwnie, zawsze pomogła. Nigdy nie mówi czy masz jej zapłacić, ani ile. Pamiętam jeszcze jej ojca, pierwszy raz zobaczyłam go gdy mialam 4 latka i złamałam rączkę. Parę dotknięć, ruchów, trochę bólu i ręka nastawiona. Nastepnie gips i kontrola za 2 tygodnie. Parę lat później miałam rękę zwichniętą i skręcone kolano. Oczywiscie także trafiłam do tego domu, lecz on już nie żył, a ster przejęła córka. Prawie nigdy nie potrzebowała zdjęć chyba, że ktos przywoził osobę zabraną ze szpitala, co było dosć częstym przypadkiem. Nie raz, nie dwa potrzeba było złamac od nowa i nastawić jeszcze raz. Nie do uwierzenia. Prosta, zwykła  kobieta, której wiedza medyczna jest równa lekarskiej.. Własciwie kogokolwiek zapytasz w tej częsci regionu,  wszyscy korzystają z jej pomocy. Ludzie się do niej przyzwyczaili, także ci z okolicznych miasteczek. Dzisiaj wypadek, jutro ręka czy noga w gipsie,
a parę tygodni możesz biegać bez problemu. Oczywiscie, tam gdzie potrzebna jest interwencja chirurgiczna, ona nie dotyka. W jej prostocie jest wielka inteligencja. Samorodek. Naturalny talent, bo o żadnych nadprzyrodzonych mocach nie ma mowy. Jest najnormalniejszą i najzwyklejszą kobietą pod słońcem. Co ważne, ona nie zajmuje się innymi schorzeniami, w grę wchodzą tylko złamania czy zwichnięcia.
              Nie umniejszam roli lekarzy, mam do nich wielki szacunek.
Chcę tylko powiedzieć, że są wsród nas ludzie, którzy posiadają jakis naturalny dar. Myslę, że gdyby ta kobieta skończyła szkołę medyczną, byłaby najlepszym lekarzem swiata.
W dzisiejszych czasach kiedy wszystko podciągniete jest pod gamę przepisow, na pewno wydaje się to dziwne. Ktos powie, czemu ludzie są tak zacofani, że idą do niej, mając lekarzy pod reką? No własnie, czemu idą. Czy dzisiaj, gdybym potrzebowała pomocy i ktos mnie wysłał do kogos podobnego poszłabym? NIE. Czy poszłabym do niej, bedąc tam? TAK.
 Lecz zaufanie do niej, a wczesniej jej ojca, budowane było od wielu lat. Wydaje się, że może  przez to zaufanie, srodowisko lekarskie akceptuje praktykę lekarską, kobiety "znachorki".
....................................
     Nie wierzę zbytnio we wróżki, chociaż raz poszłam do jednej w Chicago. Byla inteligentna i długo patrzyła w karty. Nie odpowiedziała  na parę moich pytań. Skupiła sie natomiast na tym, że ktos mi umrze w rodzinie w ciagu następnych 2 lat, ale nie twoje dziecko, dodała. Zdrętwiałam. Może mama, mówiła wolno, może mąż...Ale cos jej nie pasowało, wciąż się zastanawiała, jakby to było gdzies dalej. Żyłam w napięciu, w mojej podswiadomosci czaił się strach. W końcu dałam spokoj. Po co myslec i mysleć, już prawie mijają 2 lata. Pewnego dnia dostaję telefon, że moj 22-letni bratanek utopił się w Holandii...
Nigdy już nie pójdę do wróżki. Co ma być to i będzie, jak spiewała Zdzisława Sosnicka, tak czy owak, zdarzy się, podły los, wielkie szczęscie....dobre, złe, dobre złe.....

Tuesday, January 12, 2016

Żona Wałęsy - pierze uleciało

"Marzenia i tajemnice"- książka napisana i opracowana przez Piotra Adamowicza na podstawie wspomnien Danuty Wałęsy, ukazuje wydarzenia polityczne, dzisiaj już historyczne, z perspektywy kobiety - matki, kobiety - Polki, zwykłej, przeciętnej, jaką Pani Danuta niewątpliwie była. Napisana prostym językiem, chociaż momentami zbyt prostym i trochę infantylnym. Czytając ma się chwilami  wrażenie, że Pani Danuta jest naiwna, innym razem, że jest super odważną kobietą na trudne czasy. Złosliwi twierdzą, że Wałęsowa to zwykła prosta kobieta ze wsi, z wielodzietnej rodziny, która edukację zakończyła na 8 klasie. Nigdy nie miała głebokich przemysleń, lęków czy niepokoju danego ludziom mającym wyobraźnię i głęboko myslącym. Do wielu wydarzeń podchodzi beznamiętnie, robi cos bo tak trzeba lub tak jej kazano...
Tak naprawdę nazywa sie Mirosława Wałęsa, a swojego męża poznała będąc sprzedawczynią w kiosku, do którego on przychodził po gazety. Dalej wiadomo, poznali się, zaczęli razem "chodzić" no i slub. Dzieci, a mają ich osmioro, wychowywała sama, musiała być dla nich  matką i ojcem. Wałęsa pokazany jest w książce w niezbyt korzystnym swietle. Sam podejmował decyzje, sam wprowadzał w życie. Danuta była stawiana przed faktem dokonanym. Jest to związek bez kontaktu, są raczej koło siebie, chociaż mieszkają razem. Książka jej nie przerysowuje, a ona sama nie obawia sie zamiescić w niej różnych, nie tylko pozytywnych informacji o sobie i rodzinie, nie ma oporów by pokazać zdjęcia, które ukazują ją czasem w niekorzystnym swietle, gdzie wyglada szaro, ociążona stresem. Tylko matka osmiorga dzieci wie ile za nią nie przespanych nocy, ile łez i obaw o wszystko. W koncu była żoną lidera Solidarnosci.
Danuta Wałęsa też niekorzystnie wypowiada się o Ojcu Rydzyku. "Bardzo mi smutno, że w polskim kosciele dzieją się takie rzeczy. Słowo ojciec nie może mi przejsć przez usta, bo dobry ojciec wprowadza pokój, nie podpuszcza i nie napuszacza na innych ludzi, nie żeruje na biednych...."
I w zasadzie wszystko jest w porządku, miała prawo napisać taką ksiażkę. Znamy wiele pań prezydentowych, które z czasem nie wahają się ujawnić wielu tajemnic z życia czy małżeństwa.
Lecz sytuacja na tym się nie kończy. Pani Danuta po wydaniu książki zaczyna udzielać wywiadów. Niedawno udzieliła wywiadu w Polsat Cafe, gdzie otwarcie i ostro atakuje męża - Lecha Wałęsę. "Nieszczery, niesympatyczny, egoistyczny" - opowiada Danuta Wałęsa. W programie była prezydentowa to już nie kochająca żona. Mąż nie patrzy ludziom w oczy, a jak ktos nie patrzy ludziom w oczy to jest nieszczery, - skarży sie Pani Danuta. Według niej, Lech Wałęsa traktuje ją jak swoją własnosć. Chciałby żeby w każdym momencie być dla niego, tzn. podawać jedzenie, troszczyć się o niego. Tylko on jest ważny, nie ja - mówi.
Dodaje, że Wałęsa ją zdradzał, - jedną kochankę zostawiał inną spotykał.Wydaje się, że Danuta Wałęsa chce na dobre pogrążyć męża. Czyżby emancypacja po wieloletnim związku? A może gra promocyjna...
Trochę to wszystko zastanawia i nie trzyma sie kupy, bo skoro żyła z nim ponad 40 lat, to chyba nie była niewolnicą, która była zmuszana aby mieć dzieci czy prowadzić dom. Życie nigdy nie jest usłane różami. W tym przypadku chyba nie było takie złe. Były odwiedziny u koronowanych głów, u Ojca Swiętego czy w pałacach prezydentów, a Pokojowa Nagroda Nobla, otrzymana w 1983 roku, zapewne zmieniła ich sytuację finansową. Być może Danuta Wałęsowa to ofiara medialnej prowokacji. Nie udzielając się w madiach w przeszłosci, może nawet nie wiedzieć, że podchwytliwie  kierowane pytania dziennikarzy, mogą wycisnąć z niej najbardziej intymne i dawno uspokojone żale. Oby nie było tak, jak powiedział Dalajlama u progu Nowego Millenium, o człowieku, rozpowszechniającym informacje, które zmieniły się w fałszywe swiadectwo. Chciał tę falę zatrzymać, odwrócić. Poszedł więc do mądrego człowieka z pytaniem co robić? A ten rozdarł poduszkę, pierze uleciało i powiedział: zbieraj!

Chicago 2012