Pamietam tę noc z 12 na 13-go grudnia 1981, kiedy to generał Wojciech Jaruzelski
ogłosił stan wojenny w Polsce. Mieszkałam wtedy w dużym poniemieckim mieszkaniu
we Wrocławiu, przy ulicy Rejtana, należącym do Teatru Muzycznego-Operetki Wrocławskiej.
Wszyscy tam zamieszkujący mieli swoje pokoje, ale kuchnia była wspólna, przez co
spotykalismy się przy robieniu sniadań czy kolacji.
Pamiętam wróciłam z przedstawienia, jak zwykle późno, chyba około 24-tej.
Ledwo położyłam się spać, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. To Bronia, przyszła
powiadomić, że jest wojna. Wszyscy zaraz zbiegli się do kuchni - jaka wojna, co za wojna?
Tu jeszcze w uszach brzmią nuty z ostatniej operetki, a tu mówią o wojnie?!..
Zaraz ktos przyniósł jakis alkohol, ktos inny zrobił kanapki. Ja w szlafroku, jak wszyscy,
usiadłam przy stole, niektórzy zaczęli palić. Przez jakies 4 godziny
rozmawialismy co będzie... Teraz zapewne, każdy usiadłby przed komputerem i szukał
wiadomosci, wtedy było inaczej ____Pamiętam poranek niedzieleny, mroźny i zimny.
Nie wiedzielismy czy spektakl się odbędzie, w niedzielę zawsze przedstawienie było o 15.
Na wszelki wypadek ubrałam futerko i poszłam do pracy. Do teatru zawsze wchodzilismy
od tyłu, aby było bliżej do garderoby. Tym razem nie udało się wejsć, ponieważ przed
drzwiami stał Leon Langer, późniejszy dyrektor, i informowal, że teatr jest zamknięty
z powodu wprowadzenia stanu wojennego. Jakas dziwna atmosfera zapanowała wówczas.
Na ulicach zrobiło sie szaro, a w naszych młodych sercach dziwnie smutno.
_____Janusz Telejko, vice-dyrektor katolickiego radia "Rodzina" we Wrocławiu, wtedy
spiewak, /później reżyser/, zaczął pisać scenariusze koncertów religijnych, które
prezentowalismy w kosciołach. Nieraz po przedstawienu w niedzielę, z teatralnym makijażem
na twarzy, zakładałam srebrną suknię i pędziłam do samochodu, którym w kilka osób,
jechalismy na koncert. W kosciołach ludzie przeważnie już czekali - kończyła się wieczorna
msza. W blasku swiateł wychodzilismy przed ołtarz.
Gdy spiewałam "panie serce nam daj - mężne w walce ze złem", cały kosciół bił brawo,
/wtedy wszystko miało symboliczne znaczenie/.
W czasie stanu wojennego z różnymi programami wystapilismy w ponad 40 kosciołach
Wrocławia i województwa. Do sukien i garniturów przypinano nam wizerunek Wałęsy.
Nie można było mówic otwarcie o tym, że mamy dosć reżimu, więc poprzez religjine
teksty mówilismy - stop!. Oczywiscie bylismy przygotowani, że na każdym z tych
koncertów mógł być ktos z SB, księża uprzedzali nas. Co prawda inteligentna
reżyseria Janusza Telejko, nie dawała podstaw do zatrzymania kogokolwiek,
lecz zaczęło się robić niebezpiecznie. Musielismy zawiesić naszą działalnosć.
Pewnie jeszcze długo, długo bedzie trwał spór o to, czy stan wojenny był to wybór
mniejszego zła, czy była to ryzykowna gra generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Jedno jest pewne, ruch solidarnosciowy w Polsce był fenomenem w dziejach swiata
A nazwisko Wałęsa, czy nam się to podoba - czy nie, jest znane nawet
w najmniejszych zakątkach swiata, -Walęsa i Wojtyła- (Pope John Paul II) _____
Chicago 2016
.......
No comments:
Post a Comment