Sunday, April 20, 2014
Pije Kuba do Jakuba
(Listopad 3, 2011)
Znani amerykańscy producenci szykują reality show o Polakach. Poszukują typowej polskiej rodziny. Przede wszystkim ma być wielopokoleniowa. Matka ma być tradycyjnie staromodną? niepracującą? żoną, dziadkowie ultrakatolikami "rzucającymi" katolickie modlitwy po polsku. Córka powinna się spotykać z kims nieodpowiednim a syn powinien mieć problemy z prawem i dużo starszą dziewczynę. Yuri Rutman - jeden z producentów mówi, że nie chodzi o przedstawienie nas w złym swietle.... Podobno już do programu zgłaszają sie chętni. Inne amerykańskie reality show, w których brali udział przedstawiciele okreslonych grup narodowosciowych, /"Jersey Shore" - Włosi, "Russian dolls" - Rosjanie/, wzburzyły opinię publiczną................
...............Emigrację podzieliłabym na dwie grupy - starą i nową.
Stara to ludzie, ktorzy przyjechali tutaj dawno za chlebem, często z biednych wielodzietnych rodzin. Tylko nieliczni mieli jako takie wykształcenie. Pracowali ciężko od switu do nocy. W niedzielę obowiązkowo chodzili do koscioła. Z opowiesci wiem, że lata zarówno przedwojenne jak i powojenne w Ameryce były bardzo trudne dla Polaków. To tylko w Polsce istniała opinia, że w Ameryce dolary "leżą na ulicy" - rzeczywistosć była inna. Natomiast nowa - dzisiejsza społecznosc Polonusów to emigracja bardziej intelektualna. To ludzie wykształceni w Polsce i mający abmicje aby ich dzieci tutaj zdobyły porządne wykształcenie. Ci ludzie pracują ciężko, często biorą po dwie prace aby tylko zbudować tu swoje gniazdo i pomóc dzieciom. Dla Amerykanow jest niezrozumiałe, że ta pani, która u nich sprząta ma dziecko lepiej wykształcone od ich dziecka. Ta kobieta, która opiekuje się dziadkiem podjeżdża drogim samochodem, czy ten chłopak który robi łazienki jest artystą z Polski. To dziwi niektórych Amerykanów, że jest tylu polskich lekarzy, nauczycieli - wykształconych na najlepszych amerykańskich uniwersytetach, adwokatów, biznesmenów itd. Powoli też pęcznieje swiat polskich artystów, dziennikarzy, polityków. Można wyliczać.... Wystarczy wziąć do ręki Informator Polonijny, wydawany przez Leszka Gila i zobaczyć ilu jest Polaków w Chicago. Polaków, którzy pną się do góry bo wiedzą co znaczy życie w kraju bez perspektyw.... W polskch dzielnicach jest zawsze czysto. W polskich kosciołach jest tyle monumentalnego piękna i ducha modlitwy, że można się zachłysnąć ich swiętoscią.
.....To fakt, że może czasami nie reprezentujemy naszego kraju najlepiej, że pijemy dużo mocnych alkoholi, że mamy kłótliwe charaktery, że zdarzały się matki, ktore dla chleba, /?/, pozostawiły swoje dzieci w Polsce. Faktem jest też, że lubimy często przeklinać i niektórzy Amerykanie sądzą, że słowo "ku..." to cos ładnego, / ha ha/, ponieważ tak często z "miłoscią" jest powtarzane. Nie jestesmy łatwą grupą ale na pewno nie jestesmy głupią grupą!
...
Kiedys spotkałam pewnego starszego pana - Polaka urodzonego w latach trzydziestych w Ameryce. John pamiętał język zasłyszany w rodzinnym domu i chociaż mógł mówic po angielsku to jednak chciał się pochwalić i wsród Polaków próbował mówić po polsku. Przepraszam, powiedział kiedys ale ja muszę "do wychodka". Wszyscy spojrzeli po sobie. Tymczasem on poszedł do swojego w.... nie domyslając sie, że powiedział cos z czego smieją sie współczesni Polacy, że to słowo już nie egzystuje. Po powrocie natomiast zaczął prosić o piosenkę "pije Kuba do Jakuba"...
.....Polonia teraz a Polonia dawniej to dwie kompletnie różne grupy..Nie znaczy to, że dawniejsza emigracja była głupia a obecna jest mądra. Każdej emigracji można cos wytknać... Chylę czoła przed dawną emigracją bo to oni między innymi pobudowali tak wiele pięknych kosciołów w Chicago. Osmieszanie nas w jakims amerykanskim reality show i robienie z naszej grupy etnicznej zacofanych i niedouczonych ludzi jest żenujące. Wolałabym abysmy smali się z siebie ale... we własnym gronie. Nie jestem pewna poczucia humoru innych nacji.!...Nie jestem pewna czy to co dla nas jest smieszne będzie rownież zabawne dla nich. Ludzie innych kultur często smieją sie z innych rzeczy niż my i bawią w inny sposób niż my. Zabawne sytuacje z życia Polaków - mogą być powodem do kpin. Żarty o Polakach znowu staną się modne.
...I to nie znaczy, że nie mamy dystansu do siebie.
Być maskotką dla innych? Po co?
Friday, April 4, 2014
Miłosć i kolor czerwony
Miłosć ci wszystko wybaczy, smutek zamieni Ci w smiech.
Miłosc tak pięknie tłumaczy; zdradę i kłamstwo i grzech.
Choćbys ją przeklął w rozpaczy, że jest okrutna i zła,
Miłosc Ci wszystko wybaczy - Bo miłosc mój miły to ja
(Hanka Ordonówna, sł. Julian Tuwim, muz. Henryk Wars)
Hankę Ordonównę, (ur. 1902), wylansował zakochany w niej Fryderyk Jarosy - aktor, reżyser i konferansjer.
Był jej opiekunem artystycznym, zmienił jej image, styl, repertuar. Dzięki niemu rozkwitła, stała się czołową artystką kabaretu Qui pro quo. Czy była pieknoscią?, raczej nie. Drobna, szczupła, przecętna, a jednak przyciągała płeć przeciwną, rozkochiwała mężczyzn. Z czasem poznała hrabiego Tyszkiwicza, który się w niej zakochał i została jego żoną. Lecz Ordonka nie była typem kobiety, która mówi jestem spełniona, jestem szczęsliwa - ona szuka większych wrażen, prowadzi burzliwe życie erotyczno - uczuciowe, a hrabia Michał Tyszkiwicz wybacza jej kolejne zdrady. Jednak z kochankami nie celowała zbyt dobrze ponieważ, gdy porzucił ją aktor Janusz Sarnecki, strzeliła sobie w skroń pistoletem. Zamach na własne życie nie udał się, a artystka od tej pory zakrywała bliznę kapeluszami, tworząc przy okazji nową modę noszenia nakryć głowy. Zmarła w Bejrucie na gruźlicę w wieku 48 lat.
W 1929 roku hrabia Michał Tyszkiewicz ofiarował jej słowa piosenki:
.....Bo kochałam jak nigdy już potem
Z całej duszy i całą serca mocą.
Radoscią wiosny i młodych lat polotem,
Lecz niestety wszystko ma kres......
Edith Piaf, (ur. 1915), burzliwe, biedne życie na początku. Krucha, mała kobietka, (147 cm wzrostu).
W wieku 3 lat straciła wzrok i była niewidoma do 7-go roku życia. Młodosć spędziła na ulicach Paryża. Została odkryta w 1935 roku przez impresaria Louisa Leplee. Przeżyła kilka nieudanych uczuciowo związków - mędzy innymi związana była przez kilka lat z Marcelem Cerdanem, mistrzem swiata w boksie. Wydawało się, że to jest ta największa miłosć lecz jednak nie. W 1962 roku wychodzi za mąż za 21 lat młodszego od siebie Theophanisa Lamboukasa, (Theo Sarapo).
Krytykowana przez wielu nie oddała tej miłosci, a on pozostał z nią do końca jej krótkiego życia. Zmarła na raka wątroby w wieku 47 lat. Przed smiercią pytana przez dziennikarkę odpowiadała, że w życiu najważniejsza jest miłosć, miłosć, miłosć...
Boże mój ty jeden tylko wiesz, ile jest tu smutku i łez,
Ile słów co w nas się budzą, kiedy żal zapiera dech...
Boże mój, a przecież w kazdym z nas
Miłosć jest silniejsza niż czas.
Miłosć co w każdym z ludzi wznieca ten cudowny blask
(Humn miłosci - Hymne a l'amour - Edith Piaf, Marguerite Monnot).)
......
Zakochany mózg nigdy nie kłamie. Na własnej skórze przekonał się o tym prof. Andrzej Urbanik, kierujący zakładem radiologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Kiedy w 2004 roku krakowscy radiolodzy za pomocą rezonansu magnetycznego podglądali mózgi osób poddawanych rozmaitym bodźcom emocjonalnym, okazało sie,
że zakochany mózg
swieci na ... czerwono...
.
Miłosc tak pięknie tłumaczy; zdradę i kłamstwo i grzech.
Choćbys ją przeklął w rozpaczy, że jest okrutna i zła,
Miłosc Ci wszystko wybaczy - Bo miłosc mój miły to ja
(Hanka Ordonówna, sł. Julian Tuwim, muz. Henryk Wars)
Hankę Ordonównę, (ur. 1902), wylansował zakochany w niej Fryderyk Jarosy - aktor, reżyser i konferansjer.
Był jej opiekunem artystycznym, zmienił jej image, styl, repertuar. Dzięki niemu rozkwitła, stała się czołową artystką kabaretu Qui pro quo. Czy była pieknoscią?, raczej nie. Drobna, szczupła, przecętna, a jednak przyciągała płeć przeciwną, rozkochiwała mężczyzn. Z czasem poznała hrabiego Tyszkiwicza, który się w niej zakochał i została jego żoną. Lecz Ordonka nie była typem kobiety, która mówi jestem spełniona, jestem szczęsliwa - ona szuka większych wrażen, prowadzi burzliwe życie erotyczno - uczuciowe, a hrabia Michał Tyszkiwicz wybacza jej kolejne zdrady. Jednak z kochankami nie celowała zbyt dobrze ponieważ, gdy porzucił ją aktor Janusz Sarnecki, strzeliła sobie w skroń pistoletem. Zamach na własne życie nie udał się, a artystka od tej pory zakrywała bliznę kapeluszami, tworząc przy okazji nową modę noszenia nakryć głowy. Zmarła w Bejrucie na gruźlicę w wieku 48 lat.
W 1929 roku hrabia Michał Tyszkiewicz ofiarował jej słowa piosenki:
.....Bo kochałam jak nigdy już potem
Z całej duszy i całą serca mocą.
Radoscią wiosny i młodych lat polotem,
Lecz niestety wszystko ma kres......
Edith Piaf, (ur. 1915), burzliwe, biedne życie na początku. Krucha, mała kobietka, (147 cm wzrostu).
W wieku 3 lat straciła wzrok i była niewidoma do 7-go roku życia. Młodosć spędziła na ulicach Paryża. Została odkryta w 1935 roku przez impresaria Louisa Leplee. Przeżyła kilka nieudanych uczuciowo związków - mędzy innymi związana była przez kilka lat z Marcelem Cerdanem, mistrzem swiata w boksie. Wydawało się, że to jest ta największa miłosć lecz jednak nie. W 1962 roku wychodzi za mąż za 21 lat młodszego od siebie Theophanisa Lamboukasa, (Theo Sarapo).
Krytykowana przez wielu nie oddała tej miłosci, a on pozostał z nią do końca jej krótkiego życia. Zmarła na raka wątroby w wieku 47 lat. Przed smiercią pytana przez dziennikarkę odpowiadała, że w życiu najważniejsza jest miłosć, miłosć, miłosć...
Boże mój ty jeden tylko wiesz, ile jest tu smutku i łez,
Ile słów co w nas się budzą, kiedy żal zapiera dech...
Boże mój, a przecież w kazdym z nas
Miłosć jest silniejsza niż czas.
Miłosć co w każdym z ludzi wznieca ten cudowny blask
(Humn miłosci - Hymne a l'amour - Edith Piaf, Marguerite Monnot).)
......
Zakochany mózg nigdy nie kłamie. Na własnej skórze przekonał się o tym prof. Andrzej Urbanik, kierujący zakładem radiologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Kiedy w 2004 roku krakowscy radiolodzy za pomocą rezonansu magnetycznego podglądali mózgi osób poddawanych rozmaitym bodźcom emocjonalnym, okazało sie,
że zakochany mózg
swieci na ... czerwono...
.
Wednesday, April 2, 2014
Tresć warta refleksji
Na onet.pl pod jednym z artykułów w komentarzach, znalazłam ciekawy wpis pani
annakkk: "cos od niekatoliczki dla niekatolików i reszty". Osmielam się go
przedrukować tylko dlatego, że annakkk na końcu pisze "Jesli udało Ci się dotrwać
do końca tego tekstu i wywołał on na Twojej twarzy usmiech podczas czytania końcówki,
daj go do przeczytania swoim Przyjaciołom i Rodzinie...."
Ja dotrwałam do końca i przekazuję dalej...
_________________
- Pozwólcie, że wyjasnię wam problem jaki nauka ma z religią.
Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje
pytanie jednemu z nich:
- Jestes chrzescijaninem synu, prawda?
-Tak, panie profesorze
- Czyli wierzysz w Boga
- Oczywiscie
- Czy Bog jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry
- A czy Bog jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak
- A Ty - jestes dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły
Na twarzy profesora pojawił się usmiech wyższosci.
- Ach tak, Biblia!
- A po chwili zastanowienia dodaje: - Mam dla Ciebie pewien przykład.
Powiedzmy, że masz chorą i cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić.
Masz takie zdolnosci. Pomógłbys tej osobie? Albo czy spróbowałbys przynajmniej?
- Oczywiscie, panie profesorze
- Więc jestes dobry...!
- Myslę, że nie można tego tak ująć
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbys chorej, będącej w potrzebie osobie - jesli
bys tylko miał taką możliwosć. Większosć z nas by tak zrobiła - ale Bóg nie.
Wobec milczenia studentów profesor mówi dalej.
- Nie pomaga, prawda?
Mój brat był chrzescijaninem i zmarł na raka, pomimo, że modlił się do Jezusa
o uzdrowienie.
Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy więc profesor dodaje.
Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę
ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze.
Czy Bog jest dobry?
- No tak...jest dobry
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada - nie!
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął.
- Od Boga.
- No własnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu,
czy na swiecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze...
- Czyli zło obecne jest we wszechswiecie. A to przecież Bog stworzył
wszechswiat, prawda?
- Prawda
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również zło.
A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki, także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi...
- A czy istnieją choroby, niemoralnosć, nienawisć, ohyda?
Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas swiecie?
Student drżącym głosem odpowiada
- Występują
- A kto je stworzył? W sali zalega cisza, więc profesor ponawia pytanie,
- Kto je stworzył?
Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna rozglądać się
po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby,
- Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta: - W swietle nauki posiadasz pięć zmysłów,
które używasz do oceny otaczającego cię swiata. Czy kiedykolwiek widziałes Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałes swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze.
- A czy kiedykolwiek dotykałes swojego Jezusa, smakowałes Go,
czy może wąchałes? Czy kiedykolwiek miałes jakis fizyczny kontakt
z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze. Niestety nie miałem kontaktu.
- I nadal w niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doswiadczenia,
nauka twierdzi, że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi, mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę...powtarza profesor i własnie w tym miejscu nauka napotyka
problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
...................
- Panie profesorze - czy istnieje cos takiego jak ciepło?
- Tak
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w klasie zamarli. Student zaczyna wyjasniać.
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone,
rozgrzane do białosci, mało ciepła lub też brak ciepła,
- ale nie mamy niczego takiego, co moglibysmy nazwać zimnem.
Może pan schłodzić substancję do temperatury - 273,15 stopni
Celsjusza (zera absolutnego),co własnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy
osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie
potrafilibysmy schładzać substancję do temperatur poniżej - 273,15 st C.
Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem.
Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła.
Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła.
Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło
jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza.
W odległym kącie ktos upusił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnoscią panie profesorze. Czy istnieje takie zjawisko jak ciemnosć?
- Tak - odpowiada profesor bez wahania - czymże jest noc jesli nie ciemnoscią?
Jest pan znowu w błędzie. Ciemnosć nie jest czyms, ciemnosć jest brakiem czegos.
Może pan mieć niewiele swiatła, normalne swiatło, jasne swiatło, migające swiatło,
ale jesli tego swiatła brak, nie ma wtedy nic i własnie to nazywamy ciemnoscią, czyż nie?
Własnie takie znaczenie ma słowo ciemnosć.
W rzeczywistosci ciemnosć nie istnieje. Jesli istniałaby, potrafiłby pan uczynić
ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor usmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowana
są fałszywe już od samego poczatku, zatem wyciągnięty wniosek jest
również fałszywy. Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjasnia student.
Twierdzi pan, że jest życie i smierć, że jest dobry Bó i zły Bóg. Rozważa pan Boga
jako kogos skończonego, kogo możemy poddać pomiarom.
Panie profesorze, nauka nie może wyjasnić takiego zjawiska jak mysl.
Używa pojęć z zakresu elektrycznosci i magnetyzmu, nie poznawszy przecież
w pełni istoty żadnego z tych zjawisk.
Twierdzenie, że smierć jest przeciwieństwem życia swiadczy o ignorowaniu faktu,
że smierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Smierć nie jest przciwieństwem życia
tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć - czy
naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jesli masz na mysli proces ewolucji, młody człowieku, to tak własnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się usmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim
kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był swiadkiem procesów ewolucyjnych i nie jest
w stanie ich przesledzić wykonując jakiekolwiek doswiadczenie, to przecież w tej
sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan
naukowych opinii, prawda?
Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby uzmysłowić panu sposób w jaki manipulował pan moim poprzednikiem,
pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali.
- Czy ktokolwiek z was widział kiedys mózg pana profesora?
Audytorium wybucha smiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał
mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową
metodą badawczą, jaką przytoczył pan wczesniej, można powiedzieć, że
z całym szacunkiem dla Pana, nie ma Pan mózgu, jak możemy ufać pańskim
wykładom, profesorze?
W sali zapadła martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi
z niedowierzana. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wiecznosć,
profesor wydusza z siebie:
- Wyglada na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny
element naszej codziennosci.
A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje cos takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi - oczywiscie, że istnieje, Dostrzegamy
je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka
przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy obecnym na swiecie.
Przecież te zjawiska to nic innego jak własnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też nie występuje jako zjawisko samo w sobie.
Zło jest po prostu brakiem Boga.
Jest jak ciemnosć i zimno, występujace jako słowo, stworzone przez człowieka
dla okreslenia braku Boga . Bóg nie stworzył zła.
Zło pojawia się w momencie kiedy człowiek w sercu nie ma Boga.
Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemnosć,
która jest wynikiem braku swiatła
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.......
...............................................................
annakkk, pisze, że tym drugim studentem prawdopodobnie miał być
Albert Einstein, który wg niektórych (niepewnych źródeł) napisać miał
książkę zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.
Jesli nawet ten dialog nie ma nic wspólnego z tą postacią nauki, to i tak
powyższa tresć jest warta osobistej refleksji
annakkk: "cos od niekatoliczki dla niekatolików i reszty". Osmielam się go
przedrukować tylko dlatego, że annakkk na końcu pisze "Jesli udało Ci się dotrwać
do końca tego tekstu i wywołał on na Twojej twarzy usmiech podczas czytania końcówki,
daj go do przeczytania swoim Przyjaciołom i Rodzinie...."
Ja dotrwałam do końca i przekazuję dalej...
_________________
- Pozwólcie, że wyjasnię wam problem jaki nauka ma z religią.
Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje
pytanie jednemu z nich:
- Jestes chrzescijaninem synu, prawda?
-Tak, panie profesorze
- Czyli wierzysz w Boga
- Oczywiscie
- Czy Bog jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry
- A czy Bog jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak
- A Ty - jestes dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły
Na twarzy profesora pojawił się usmiech wyższosci.
- Ach tak, Biblia!
- A po chwili zastanowienia dodaje: - Mam dla Ciebie pewien przykład.
Powiedzmy, że masz chorą i cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić.
Masz takie zdolnosci. Pomógłbys tej osobie? Albo czy spróbowałbys przynajmniej?
- Oczywiscie, panie profesorze
- Więc jestes dobry...!
- Myslę, że nie można tego tak ująć
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbys chorej, będącej w potrzebie osobie - jesli
bys tylko miał taką możliwosć. Większosć z nas by tak zrobiła - ale Bóg nie.
Wobec milczenia studentów profesor mówi dalej.
- Nie pomaga, prawda?
Mój brat był chrzescijaninem i zmarł na raka, pomimo, że modlił się do Jezusa
o uzdrowienie.
Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy więc profesor dodaje.
Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę
ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze.
Czy Bog jest dobry?
- No tak...jest dobry
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada - nie!
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął.
- Od Boga.
- No własnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu,
czy na swiecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze...
- Czyli zło obecne jest we wszechswiecie. A to przecież Bog stworzył
wszechswiat, prawda?
- Prawda
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również zło.
A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki, także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi...
- A czy istnieją choroby, niemoralnosć, nienawisć, ohyda?
Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas swiecie?
Student drżącym głosem odpowiada
- Występują
- A kto je stworzył? W sali zalega cisza, więc profesor ponawia pytanie,
- Kto je stworzył?
Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna rozglądać się
po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby,
- Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta: - W swietle nauki posiadasz pięć zmysłów,
które używasz do oceny otaczającego cię swiata. Czy kiedykolwiek widziałes Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałes swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze.
- A czy kiedykolwiek dotykałes swojego Jezusa, smakowałes Go,
czy może wąchałes? Czy kiedykolwiek miałes jakis fizyczny kontakt
z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze. Niestety nie miałem kontaktu.
- I nadal w niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doswiadczenia,
nauka twierdzi, że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi, mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę...powtarza profesor i własnie w tym miejscu nauka napotyka
problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
...................
- Panie profesorze - czy istnieje cos takiego jak ciepło?
- Tak
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w klasie zamarli. Student zaczyna wyjasniać.
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone,
rozgrzane do białosci, mało ciepła lub też brak ciepła,
- ale nie mamy niczego takiego, co moglibysmy nazwać zimnem.
Może pan schłodzić substancję do temperatury - 273,15 stopni
Celsjusza (zera absolutnego),co własnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy
osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie
potrafilibysmy schładzać substancję do temperatur poniżej - 273,15 st C.
Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem.
Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła.
Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła.
Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło
jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza.
W odległym kącie ktos upusił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnoscią panie profesorze. Czy istnieje takie zjawisko jak ciemnosć?
- Tak - odpowiada profesor bez wahania - czymże jest noc jesli nie ciemnoscią?
Jest pan znowu w błędzie. Ciemnosć nie jest czyms, ciemnosć jest brakiem czegos.
Może pan mieć niewiele swiatła, normalne swiatło, jasne swiatło, migające swiatło,
ale jesli tego swiatła brak, nie ma wtedy nic i własnie to nazywamy ciemnoscią, czyż nie?
Własnie takie znaczenie ma słowo ciemnosć.
W rzeczywistosci ciemnosć nie istnieje. Jesli istniałaby, potrafiłby pan uczynić
ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor usmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowana
są fałszywe już od samego poczatku, zatem wyciągnięty wniosek jest
również fałszywy. Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjasnia student.
Twierdzi pan, że jest życie i smierć, że jest dobry Bó i zły Bóg. Rozważa pan Boga
jako kogos skończonego, kogo możemy poddać pomiarom.
Panie profesorze, nauka nie może wyjasnić takiego zjawiska jak mysl.
Używa pojęć z zakresu elektrycznosci i magnetyzmu, nie poznawszy przecież
w pełni istoty żadnego z tych zjawisk.
Twierdzenie, że smierć jest przeciwieństwem życia swiadczy o ignorowaniu faktu,
że smierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Smierć nie jest przciwieństwem życia
tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć - czy
naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jesli masz na mysli proces ewolucji, młody człowieku, to tak własnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się usmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim
kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był swiadkiem procesów ewolucyjnych i nie jest
w stanie ich przesledzić wykonując jakiekolwiek doswiadczenie, to przecież w tej
sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan
naukowych opinii, prawda?
Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby uzmysłowić panu sposób w jaki manipulował pan moim poprzednikiem,
pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali.
- Czy ktokolwiek z was widział kiedys mózg pana profesora?
Audytorium wybucha smiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał
mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową
metodą badawczą, jaką przytoczył pan wczesniej, można powiedzieć, że
z całym szacunkiem dla Pana, nie ma Pan mózgu, jak możemy ufać pańskim
wykładom, profesorze?
W sali zapadła martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi
z niedowierzana. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wiecznosć,
profesor wydusza z siebie:
- Wyglada na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny
element naszej codziennosci.
A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje cos takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi - oczywiscie, że istnieje, Dostrzegamy
je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka
przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy obecnym na swiecie.
Przecież te zjawiska to nic innego jak własnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też nie występuje jako zjawisko samo w sobie.
Zło jest po prostu brakiem Boga.
Jest jak ciemnosć i zimno, występujace jako słowo, stworzone przez człowieka
dla okreslenia braku Boga . Bóg nie stworzył zła.
Zło pojawia się w momencie kiedy człowiek w sercu nie ma Boga.
Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemnosć,
która jest wynikiem braku swiatła
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.......
...............................................................
annakkk, pisze, że tym drugim studentem prawdopodobnie miał być
Albert Einstein, który wg niektórych (niepewnych źródeł) napisać miał
książkę zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.
Jesli nawet ten dialog nie ma nic wspólnego z tą postacią nauki, to i tak
powyższa tresć jest warta osobistej refleksji
Tuesday, April 1, 2014
Po prostu - Colby
Mój drugi kot (pierwszym był Mruczek), nazywa sie Colby. Nie jest to imię, które mu nadalismy.
Wzięlismy go z organizacji PAWS - (Is the city's largest no-kill humane organization),
- organizacja - przytułek gdzie oddawane są bezdomne, niechciane zwierzęta.
Miejsce gdzie nie są zabijane - mieszkaja tam tak długo aż znajdą kochający dom.
- organizacja - przytułek gdzie oddawane są bezdomne, niechciane zwierzęta.
Miejsce gdzie nie są zabijane - mieszkaja tam tak długo aż znajdą kochający dom.
Imię to więc było mu nadane wczesniej, zapewne przez pracowników organizacji,
i chociaż ja próbowałam zmienić na Feliks lub Gucio, to jednak w końcu zadecydowalismy,
że pozostanie Colby (Kolbi). Piszę zadecydowalismy ponieważ po smierci Mruczka, który był z nami
ponad 20 lat, powiedziałam sobie - nigdy więcej kota, nie chcę patrzeć na kocie cierpienie na starosć,
i chociaż ja próbowałam zmienić na Feliks lub Gucio, to jednak w końcu zadecydowalismy,
że pozostanie Colby (Kolbi). Piszę zadecydowalismy ponieważ po smierci Mruczka, który był z nami
ponad 20 lat, powiedziałam sobie - nigdy więcej kota, nie chcę patrzeć na kocie cierpienie na starosć,
lecz córka wiedziała co mnie ucieszy. Powiedziała, chodź pokażę ci super miejsce dla zwierząt w Chicago.
I tak mną kręciła, że w końcu się tam wybrałysmy. Oczywiscie musiałam
zrobić aplikację gdzie mieszkam, że nie usunę mu paznokci, że będę dobrą "mamą",
jak duży mam dom, jaką pracę, ile jestem poza domem, itd...
I tak mną kręciła, że w końcu się tam wybrałysmy. Oczywiscie musiałam
zrobić aplikację gdzie mieszkam, że nie usunę mu paznokci, że będę dobrą "mamą",
jak duży mam dom, jaką pracę, ile jestem poza domem, itd...
Na nieszczęscie pojawiło się pytanie z kim mieszkam - napisałam, że z mężem,
i tu pojawiły się schody. Dziewczyna przy komputerze powiedziała, że muszą w tym układzie zrobić
i tu pojawiły się schody. Dziewczyna przy komputerze powiedziała, że muszą w tym układzie zrobić
z nim wywiad. What???
Tłumaczę, że mój mąż nie będzie molestował kota bo kocha zwierzęta
i ma super doswiadczenie z poprzednim, - że sprawdził się w roli "ojca".
i ma super doswiadczenie z poprzednim, - że sprawdził się w roli "ojca".
Nic z tego, powiedzieli że zadzwonią. Marlena mówię, to nie chwyci bo on nie chce już drugiego kota.
Mruczek chorował przez ostatnie dwa lata, czasami wyprowadzał go z równowagi tym,
że wymiotował na podłogę lub, jako że miał kocią demencje starczą,
kupkę czasami robił pod drzwiami zamiast do piasku. Małżonek dzwonił wówczas
do mnie i mówił, kochanie tam pod drzwiami czeka na ciebie niespodzianka (cholera jasna,
mężczyźni to są ciekawe obiekty). Okay mówię do córki, więc zrobimy aplikacje na ciebie i ty go wezmiesz. Na razie. Colby już był przez nas wybrany. Był jedynym kotem podobnym do Mruczka,
tylko nie czarnym. Marlena się zawahała, bo tak naprawdę zawsze chciała mieć psa ale jej wybiłam
że wymiotował na podłogę lub, jako że miał kocią demencje starczą,
kupkę czasami robił pod drzwiami zamiast do piasku. Małżonek dzwonił wówczas
do mnie i mówił, kochanie tam pod drzwiami czeka na ciebie niespodzianka (cholera jasna,
mężczyźni to są ciekawe obiekty). Okay mówię do córki, więc zrobimy aplikacje na ciebie i ty go wezmiesz. Na razie. Colby już był przez nas wybrany. Był jedynym kotem podobnym do Mruczka,
tylko nie czarnym. Marlena się zawahała, bo tak naprawdę zawsze chciała mieć psa ale jej wybiłam
to z głowy bo przy jej charakterze pracy pies byłby często samotny. Z kotem bedzie łatwiej...
Okazało się, że się myliłam bo Colby to roczny kot, duży, szybki i ciagle chce się bawic.
Na poczatku spędził u Marleny w apartamencie w Chicago, ze dwa tygodnie,
ale gdy na swięta Bożego Narodzenia przyjechała do nas na przedmiescia i oczywiscie go przywiozła.
Troche było komplikacji bo Colby ma chip wszyty pod skórę
więc jego adres zamieszkania jest w Chicago, gdyby zaginął byłby problem, ale po głębszym namysle postanowiłysmy nie przejmować się formalnosciami tylko... przetestować tatusia.
I pomysleć jak ludzie się zmieniają a może starzeją - ha ha, mąż jak dziecko
zaczął za nim latać, bawić się, a że mamy basement, miejsca do zabawy jest dosć, więc kot poczuł się
jak ryba w wodzie. I w ten oto sposób Colby został już z nami na stałe.
Mruczek lubił muzykę i dalismy mu pseudonim Chopin, Colby natomiast uwielbia wodę -
gdy leci z kranu wówczas wskakuje na umywalkę i próbuje łapać strumień,
a gdy biorę prysznic to siedzi za mną aż się zamoczy - jest to bardzo zabawne.
Nazwalismy go więc swimmer cat, może w innym wcieleniu był jakims sportowcem, może pływał ha ha ha.
W nocy często przychodzi do mnie i kładzie się przy policzku. Kot to taki stress reliver.
To dziwne, ja zawsze raczej pedantyczna, polubiłam życie z kotami.....i z kocimi włosami.
I pomysleć, że w Polsce zawsze ktos mi obrzydzał koty, że niby będę starą panną,
że będę mieć liszaje, że jesli kot to tylko na podwórku...a pies na łańcuchu ?!!
______________________
Znam panią ktora mieszka w małym apartamencie gdzie nie można mieć zwierząt.
Ale czego ludzie nie wymyslą. Pani Jola poszła do lekarza, a ten zapisał jej
kota na receptę, że niby kot jest jej potrzebny dla zdrowia, ha ha ha
W ten oto sposób pozwolono jej zaadoptować kota.
Jedynie czego się od niej wymaga to przestrzegania regularnych szczepień.
A na przykład w domach starosci często, szczególnie na oddziałach dla ludzi
z choroba Alzheimera, pojawiają się koty.
Jak słyszę, że w Syrii uchodźcy z głodu jedzą psy i koty to serce mi pęka.
Szokujący raport Amnesty International - syryjskie władze swiadomie
głodzą uchodźców, mieszkajacych w obozie na przedmiesciach Damaszku..
Autorzy raportu piszą, że mieszkańcy w desperacji jedzą psy i koty,
a wychodząc na ulice w poszukiwaniu żywnosci,
ryzykują zabicie przez snajperów.
_________________
"Ludzie którzy nienawidzą kotów, w swoim następnym
życiu wrócą jako myszy"
(Faith Resnick)
"Gdyby tak człowieka skrzyżować z kotem, człowiekowi wyszłoby to na dobre,
ale kotu z pewnoscią by zaszkodziło"
Mark Twain
'Tu i ówdzie polatujacej siersci uswiadamia, że koty nie są odpowiednim
towarzystwem dla alergików. Ale dotyczy to również truskawek i pierwiosnków"
Eugen Skasa - Weiss
Okazało się, że się myliłam bo Colby to roczny kot, duży, szybki i ciagle chce się bawic.
Na poczatku spędził u Marleny w apartamencie w Chicago, ze dwa tygodnie,
ale gdy na swięta Bożego Narodzenia przyjechała do nas na przedmiescia i oczywiscie go przywiozła.
Troche było komplikacji bo Colby ma chip wszyty pod skórę
więc jego adres zamieszkania jest w Chicago, gdyby zaginął byłby problem, ale po głębszym namysle postanowiłysmy nie przejmować się formalnosciami tylko... przetestować tatusia.
I pomysleć jak ludzie się zmieniają a może starzeją - ha ha, mąż jak dziecko
zaczął za nim latać, bawić się, a że mamy basement, miejsca do zabawy jest dosć, więc kot poczuł się
jak ryba w wodzie. I w ten oto sposób Colby został już z nami na stałe.
Mruczek lubił muzykę i dalismy mu pseudonim Chopin, Colby natomiast uwielbia wodę -
gdy leci z kranu wówczas wskakuje na umywalkę i próbuje łapać strumień,
a gdy biorę prysznic to siedzi za mną aż się zamoczy - jest to bardzo zabawne.
Nazwalismy go więc swimmer cat, może w innym wcieleniu był jakims sportowcem, może pływał ha ha ha.
W nocy często przychodzi do mnie i kładzie się przy policzku. Kot to taki stress reliver.
To dziwne, ja zawsze raczej pedantyczna, polubiłam życie z kotami.....i z kocimi włosami.
I pomysleć, że w Polsce zawsze ktos mi obrzydzał koty, że niby będę starą panną,
że będę mieć liszaje, że jesli kot to tylko na podwórku...a pies na łańcuchu ?!!
______________________
Znam panią ktora mieszka w małym apartamencie gdzie nie można mieć zwierząt.
Ale czego ludzie nie wymyslą. Pani Jola poszła do lekarza, a ten zapisał jej
kota na receptę, że niby kot jest jej potrzebny dla zdrowia, ha ha ha
W ten oto sposób pozwolono jej zaadoptować kota.
Jedynie czego się od niej wymaga to przestrzegania regularnych szczepień.
A na przykład w domach starosci często, szczególnie na oddziałach dla ludzi
z choroba Alzheimera, pojawiają się koty.
Jak słyszę, że w Syrii uchodźcy z głodu jedzą psy i koty to serce mi pęka.
Szokujący raport Amnesty International - syryjskie władze swiadomie
głodzą uchodźców, mieszkajacych w obozie na przedmiesciach Damaszku..
Autorzy raportu piszą, że mieszkańcy w desperacji jedzą psy i koty,
a wychodząc na ulice w poszukiwaniu żywnosci,
ryzykują zabicie przez snajperów.
_________________
"Ludzie którzy nienawidzą kotów, w swoim następnym
życiu wrócą jako myszy"
(Faith Resnick)
"Gdyby tak człowieka skrzyżować z kotem, człowiekowi wyszłoby to na dobre,
ale kotu z pewnoscią by zaszkodziło"
Mark Twain
'Tu i ówdzie polatujacej siersci uswiadamia, że koty nie są odpowiednim
towarzystwem dla alergików. Ale dotyczy to również truskawek i pierwiosnków"
Eugen Skasa - Weiss
Subscribe to:
Posts (Atom)